Przemierzajac droge do Hue, raz wtory wypadalo mi zalowac, ze podziwiam okoliczna piekna nature jedynie zza turystycznej szyby autobusu. Okoliczne gory, zielen z nich zionaca, powyginane serpentyny drogi, rzeki wypelniajace gorskie doliny, az sie prosilo wyskoczyc z autobusu. Przekraczajac tunel wydrazony w okolicznych gorach, przekroczylem jednoczenie jakby strefy klimatyczne. Zrobilo sie troche chlodniej, zauwazalna stala sie zalegajaca w dolinach mgla. Szczegolnie powabnego uroku dodawala ona ryzowiskom, nad ktorymi zalegiwala niczym ich opiekun i stroz. Oj pieknie to wygladalo. Choc pewnie zza szyby autobusu, nie na tyle, jak na zywo. Niestety caly moj Wietnam tak wyglada... Lize tego cukierka albo zza szyby, albo po prostu jest on tak kolorowy, przyprawiony, ze az za slodki...
Hue zapisalo znamienne karty w historii Wietnamu. W latach 1801 - 1945 pelnilo role stolicy kraju. Wlasnie w Hue rezydowala cesarska rodzina Nguyễnów. Slady ich bytnosci w miescie zauwazalne sa na kazdym kroku. Wystarczy przekroczyc rozdzielajaca dwie czesci miasta rzeke Perfumowa, by wkroczyc w mury bastionu wyznaczajacego siedzibe dawnych cesarzy. Czesc starego miasta zachowala sie w nadzwyczaj dobrym stanie, mimo ze znacznie ucierpiala w trakcie wojny wietnamskiej. Ofensywa komunistow z polnocy zakonczyla sie wymordowaniem okolo 4 tys intelektualistow. Do jej rewnowacji przyczynili sie rowniez i polscy konserwatorzy (Kwiatkowski). Sam bastion nie prezentuje sie nadzwyczaj okazale. Niezbyt potezne mury otaczaja uliczki na dosyc znacznym obszarze. Najwieksza atrakcja wewnatrz miejskich murow jest tutejsza cytadela - wlasciwa siedziba cesarzy. W jej wnetrzu znajduje sie caly szereg zasluzonych budynkow, wiele pieknych bram, pagody, parki. Najwieksze wrazenie budzi jednak tzw. Forbidden Palace. Obecnie kazdy smiertelnik moze przechadzac sie wewnatrz tegoz budynku. Wczesniej bylo to miejsce wydzielone wylacznie dla cesarskiej rodziny. Samo wloczenie sie wewnatrz miejskich murow jest niebywale przyjemnym doznaniem. Stare Miasto jest wrecz przesiakniete historia, gdzie nie spojrzec patrza na Ciebie wielowekowe slady chlubnej historii miasta. Szczegolnie urokliwie prezentuja sie bramy prowadzace wewnatrz cytadeli. Ich majstersztykowe wykonanie, feria barw musza wprawic w zachwyt nawet laika. Mnie chyba wlasnie one beda nieodlacznie kojarzyc sie z Hue. No, moze jeszcze piekne tradycyjne szaty noszone okazyjnie przez miejscowe kobiety. Nawet te mniej urodziwe dzieki przybraniu owych sprawiaja wrazenie nadzwyczaj pieknych. A mowia, ze szata nie zdobi czlowieka ...
Inna znamienita pamiatka wielkosci miasta w historii Wietnamu sa grobowce po zmarlych cesarzach. Znajduja sie one zazwyczaj na peryferiach miasta. Mnie udalo sie odwiedzic dwa z nich - grobowce cesarzy Minh Mang oraz Khai Dinh. Szczegolnie ten drugi, polozony na wzniesieniu, do ktorego wioda pionowe schody przypadl mi do gustu. Swoim monumentalnym, bogatym w motywy i rzezby wystrojem musi przypasc potencjonalnemu wizytatorowi do gustu.
Podobnie zreszta jak i samo miasto, jak najbardziej zasluzenie wpisane na liste dziedzictwa UNESCO. Ludzie wydaja sie tutaj byc niebywale sympatycznymi, co az w Wietnamie budzi podejrzenia. Idzie tu spotkac serdeczny usmiech, zyczliwa rade. I kobiety zdaja sie byc urokliwsze. Spotkalem tutaj tyle przyciagajacych wzrok Wietnamek, ze az doszedlem do wniosku, ze i Wietnam zamieszkuja ladne kobiety. Wczesniej az na tyle przekonany nie bylem. Czy wynika to z dluzszej bytnosci w tym kraju ? Czasem czlowiek przyzwyczajajac sie do pewnych zdarzen i okolicznosci, zaczyna je akceptowac takimi, jakie sa. Czy moze rzeczywiscie Hue w tym polu pozostawia szaro w tyle inne wietnamskie miasta. Byc moze cesarska spuscizna nakazuje miastu zachowac dobre maniery, byc moze przyciaga sympatycznych ludzi, piekne kobiety...