Po powrocie z Ha Long Bay rozwazalem udanie sie do Sapy, by zobaczyc tradycyjne warunki bytowania miejscowych plemion gorskich. Niestety koszty dojazdu, ograniczenia czasowe, a zwlaszcza prawdopodobienstwo wystepowania tam niezbyt przyjaznych cialu temperatur zmusily mnie do odstapienia od tego pomyslu. Postanowilem przeznaczyc ostatnie trzy dni na wietnamskiej ziemi na wloczenie sie po stolicy i jej najblizszej okolicy. Niestety pogoda ciagle nie dopisuje, totez do poprzednio wyszperanego z glebin plecaka polaru, dolaczylem tez kutrke przeciwdeszczowa. W efekcie zalozylem cala swoja garderobe, ktora niedlugo bede musial uzyc w kraju dojezdzajac z lotniska do domu. Chyba przyda sie male zahartowanie przed realiami polskiego marca. Wracam w poniedzialek. Bilet mam wlasnie z Hanoi do Warszawy, choc byc moze Pragi. Lece bowiem docelowo do Pragi przez Warszawe. Taki bilet wychodzil kilkaset zlotych taniej niz bezposrednio do Warszawy. W naszej stolicy planuje po prostu nie stawic sie na dalsza czesc lotu. Zapewne z Pragi latwiej byloby mi wrocic do domu, niemniej nie w smaku mi oczekiwanie przez 12 godzin na przelot na trasie Warszawa-Praga. Tak, dam drapaka juz na lotnisku w Warszawie :)
Hanoi, mimo panujacych tu ciagle chlodnawych temperatur wydaje mi sie miastem przyjemniejszym niz poprzednio. Ludzie jakby milsi, moze na takich akurat trafilem. Wlocze sie bezcelowo uliczkami, czasem zahacze o jakas miejscowa atrakcje, podejrze ludzi w codziennej pracy, rzuce komplementem ku jakies miejscowej slicznotce. W ogole jestem zaskoczony, mieszkanki Hanoi sa niebywale urodziwe. Tym samym klada kres moim wczesniejszym tezom o wzglednie przecietnej urodzie Wietnamek. Oj, oczy uciekaja... Najmilsza chyba jednak atrakcja stolicy sa dla mnie miejscowe sklepy z antykami. Oj, wybor tu przedni. Wiekowe faje wodne, fajki, stare lampy, wietnamska porcelana, lampiony, parawany... Jest w czym wybierac. Szkoda tylko, ze portfel coraz mniej zasobny. Urzadzilo by sie mieszkanko pod orientalny styl. Wietnam wydaje mi sie w kwestii symboliki, suvenirow typowych wlasnie dla swej kulury chyba najbardziej wyrazistym krajem sposrod wszystkich przeze mnie wizytowanych. Przedmiotow od razu kojarzacych sie z tym krajem spotkac mozna tu mnostwo. Nie tylko mam na wzgledzie slynne kapelusze non, czy szaty ai dan. Hanoi to raj dla koneserow starej sztuki. Do takich sie zaliczam jak najbardziej. Dzieki owym sklepom, przybytkom starej sztuki, rekodziela, dzien wypelniam milymi spacerami miedzy tymiz sklepikami, udoskonalajac zdolnosci negocjacyjne, czy tylko swobodnie rozmawiajac z miejscowymi koneserami sztuki.
Odwiedzilem rowniez slynne wietnamskie water puppet show. Wystep lalek na wodzie zapadl mi w pamiec. Szczegolnie dzieki pieknej muzyce mu towarzyszacej. Oj, warto bedac w Wietnamie wybrac sie na water puppet show. Wrazenia zupelnie inne niz moznaby sie bylo spodziewac. Przyznam, ze wrocilem zachwycony.
Jednego dnia, podobnie zreszta jak mialo to miejsce w Sajgonie, zyskalem towarzystwo miejscowego chlopaczka calkiem dobrze mowiacego po angielsku. Troche objasnil mi realia wietnamskiej stolicy, rzucil nowe swiatlo na moje dotychczasowe wyobrazenia o niej, jak i samym Wietnamie. Skorzystalismy tez wspolnie z zaproszenia ochroniarza jednej z restauracji na kolacje. Ugotowal dla nas wyborne jadlo, nie chcac nic wzamian, niz moje towarzystwo. Oj, idzie czasem w Wietnamie natrafic na niesamowicie pieknych wewnetrznie ludzi. Odbylem mila pogawedke.
Hanoi zyskalo w moich oczach. Kto wie, czy gdyby okolicznosci nie byly jeszcze bardziej letnie, miasto nie podskoczyloby jeszcze kilka miejsc w tabeli ulubionych miejsc Wietnamu. Czesto bowiem wlasnie okolicznosci ksztaltuja swiatopoglad ...