Przeczytawszy tytuł pomyślicie pewnie z czyich. Doczytałem otóż, w którymś z przewodników, że słynny pisarz George Bernard Shaw, delektując się pięknem okołozadarskich wysp stwierdził, że niewątpliwie "ostatniego dnia stworzenia świata, Bóg zapragnął ukoronować swe dzieło i wtedy to stworzył Kornaty, i to właśnie z tytułowych łez, gwiazd i oddechu. Podobnych anegdotek i boskiego wkładu w tworzenie jakiegoś właśnie wizytowanego skrawka świata, usłyszałem multum, toteż zbytnio nie ekscytowały mnie. Niemniej miało być mi danym przekonać się o urokliwości tego miejsca.
Na kolejny dzień naszych zadarskich wojaży wybraliśmy bowiem wizytę na którejś z okolicznych wysepek. Właściwie najsensowniejszym wydawało się zakupienie pakietu na wyprawę do samego Parku Narodowego Kornati, niemniej nie dość, że opcja takowa wydawała się nadspodziewanie kosztowna, to jeszcze z uwagi, że po sezonie ciężko było zebrać pełną grupę, poinformowano nas, że rejs odbędzie się dzień później. My niestety na kolejny dzień mieliśmy inne plany.
Pozostało odskoczyć na wyspy samemu. Wybór destynacji okazał się prozaiczny. Wybraliśmy najbliższą z wysp. Ranne delektowanie się zadarskimi urokami na tyle przeciągnęło się w czasie, że nie było sensu kierować się gdzieś dalej. W ten oto sposób zakupiliśmy bilety na wyspę Ugljan.
Sama wyspa okazała się całkiem urokliwa, zwłaszcza dzięki swej sielskiej, posezonowej atmosferze. Wyglądało jakby życie na wyspie zamarło, taka cisza z jej interioru biła. Nie pozostało nam nic innego, jak dostosować się do tamtejszych okoliczności. W efekcie dzień spędziliśmy wyjątkowo relaksacyjnie, przechadzając się wzdłuż wybrzeża, zajadając się pysznymi lodami, by wieczorem jako danie dnia spałaszować specjały tutejszej kuchni.