O Singapurze napiszę li tylko po to, by zachować chronologiczną ciągłość zdarzeń. W sumie co mogę napisać, skoro przebywałem tu raptem trzy godziny. Co mogę dodać ponad to, co w poprzednich wpisach, poświęconych temu małemu państewku już napisałem. Zjadłem ostatnią strawę na azjatyckiej ziemi, zapakowałem siebie i swój nad wyraz przeciążony bagaż do lufthansowego kolosa a380 i ruszyłem w drogę powrotną, ku mrozem witającej mnie Europie.