O ile Polaków można spotkać prawie wszędzie, różnorakich i w różny sposób swoją postawą dobre imię krajowi przynoszących, o czym zresztą traktowałem w poprzednim poście, o tyle nigdy nie spodziewałbym się spotkać ich aż tylu w drodze na Filipiny. Wygląda na to, że dzięki bardzo przystępnej cenie lotów linii Saudia Airlines, Filipiny, choć na czas trwania tej promocji staną się białoczerwone. A rodacy przyjeżdżają tu różni. Wszystkich łączy jedno - pasja podróżowania, przeżywania przygód, zobaczenia odmiennej, fascynującej rzeczywistości, takiej o której będą mogli opowiadać, dzielić się wrażeniami, wspominać do końca życia. Jak pisałem, rodaków w samolocie spotkałem multum. I takich jadących raptem na tydzień, i takich co kartę pamięci swego telefonu są w stanie zapełnić ot choćby liczonymi pewnie w setkach zdjęciami z wnętrza samolotu. Ich ciekawości świata wypada tu tylko przyklasnąć.
Same linie Sauria Airlines zrobiły na mnie, mimo wielu negatywnych komentarzy na różnych forach podróżniczych, bardzo pozytywne wrażenie. Zwłaszcza jedzenie na ich pokładzie serwowane było jednym z lepszych, jakie było mi danym jadąc w trakcie moich wielu podniebnych wojaży.
Zagadkowym miejscem, o którym nadmieniałem w poprzednim poście był Rijad, stolica Arabii Saudyjskiej, miejsce kolejnej przesiadki w drodze ku Filipinom. Miejsce tak obce moim podróżniczym żądzom, jak i pewnie pożądana mogłaby być moja skromna osoba w tym kraju. Kraju na turystykę ewidentnie nienastawionemu, wręcz jej nieprzychylnemu, ot mając na myśli choćby trudność z otrzymaniem tam wizy turystycznej. Mimo krótkiego postoju tamże, mogłem choć pobieżnie przyjrzeć się obyczajom w tym kraju panującym. Widziałem więc, choć w wizytowanych krajach muzułmańskich już wiele widziałem, mężczyzn ubranych w strojne dżalabije, kobiety zakryte od głowy po kostki z oczami włącznie. Ot taka rozbudowana, saudo-arabska wersja ninja :) Widziałem ich dłonie złotami obwieszone, pierścienie palce oplatające. Pewnie nie będzie mi nigdy danym w tym kraju swej stopy postawić, więc i z tego co tu zobaczyłem wypada się cieszyć. Pewnie jak i ojcu, któremu do kolekcji jakieś kolejne egzotyczne waluty przywiozę.