Jak pisałem poprzednio przeciętność poraża mnie, sprawia że przestałem czerpać tą samą przyjemność z podróży, jak wcześniej. Archipelag wysp Visayas nie porusza moich zmysłów. Brak tu spektakularnych widoków. Przeciwnie, przeważają raczej
widoki dosyć rozczarowujące. Plaże w okolicy są nieporażajace, podobnie zresztą góry. Nie zachwycają. O miastach nawet nie ma co wspominać. O Iloilo, w którym się zatrzymałem pisałem już poprzednio. Nic więcej ponad to, co napisałem, dodać nie mogę. Dobrze, że wczesniej gdzieś doczytałem, że w jego okolicach, w odległości raptem 40 km znajduje się miejsce o historycznym znaczeniu dla Filipin. Na tyle zasłużone, że znajduje się na światowej liście UNESCO. Chodzi o barokowy kościół czasów hiszpańskiej kolonizacji wysp. Cztery takie filipińskie obiekty objęto patronatem wyżej wymienionej instytucji. Barokowy kościół z Miagao był trzecim, po tych z Manili i Paoay, który wizytowałem. Nie było mi tylko danym przekonać się o wyjątkowości kościoła z Santa Maria. Przyznam szczerze, że kościół z Miaoag, zwany też oficjalnie kościołem San Tomas de Villanueva, chyba najbardziej przypadł mi do gustu. Wszystko za sprawą niesamowicie misternie wykonanej elewacji frontowej. Hiszpańskie dłuta dosyć dokładnie wyrzeźbiły tu biblijną scenę, gdy Św. Krzysztof niesie na rękach malutkiego Jezusa przez gaj palmowy. Poszczególne elementy sceny wykonano z niesmowitą precyzją. Zbudowany w latach 1787-1797, stanowi przykład typowo barokowej budowli sakralnej. Podłużnej, szerokiej, masywnej, za to niezby wysokiej. Ludność miejscowa wielokrotnie wykorzystywała jego walory obronne w trakcie najzdów muzułmańskich.