Geoblog.pl    milanello80    Podróże    Azja 2013/2014 (Filipiny, Singapur, Bangladesz, Indie)    Tu każdy kamień, tunelik, ganek, opowie Ci swoją własną historię.
Zwiń mapę
2014
28
lut

Tu każdy kamień, tunelik, ganek, opowie Ci swoją własną historię.

 
Indie
Indie, Orchha
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 24306 km
 
- jedź do Orchhy, zobaczysz spodoba Ci się. To miasteczko wyjątkowe, zupełnie inne od tych, które chcesz zobaczyć.
W taki właśnie sposób zarekomendowano mi miejsce, w którym aktualnie przebywam. Dustin, mój amerykański znajomy już w Kalkucie, udzielając mi wskazówek odnośnie moich wojaży po Indiach, sugerował mi włączenie tej malutkiej mieścinki do mojego planu. Podobne sugestie słyszałem jeszcze kilka razy, od kilku innych osób. Ale czym jest ta Orchha. Nigdy wcześniej o tym miejscu nie słyszałem. Czym tak zasłynęła, że wszyscy tak gorąco ją polecają. Przecież nawet większość przewodników traktuje ją jedynie wzmiankowo, nigdy nie na pierwszych stronicach, zawsze gdzieś w cieniu innych indyjskich destynacji.
Teraz już wiem, teraz już zawsze będę wiedział. Czy mi się podobało? Wystarczy, że nadmienię, że miast planowanego jednego dnia, spędziłem tutaj trzy. Wyjeżdżając, gdzieś tam w głębi duszy, czułem żal. Taki, jaki czuje się, gdy się traci coś wyjątkowego. Gdy się opuszcza miejsce, które zostawiło swój znaczący ślad w świadomości. Dzięki Orchhy wreszcie uwierzyłem w Indie, wreszcie danym było mi się przekonać, że te Indie wcale nie są takie, jak je sobie mój umysł malował. Że te Indie wcale nie są wyłącznie krwiożerczo nastawione na materialny zysk, że ludzie mogą widzieć w Tobie coś więcej niż chodzący portfel. Że zagadywanie Cię nie doprowadzi w konsekwencji rozmowy do próby przeprowadzenia z Tobą transakcji. Oczywiście o wartości kilkukrotnie przewyższającej wartość proponowanego Ci towaru.
Orchha stała się dla mnie synonimem Indii tradycyjnych wartości, szczerego uśmiechu, rozmowy przy masala tea. Orchha, malutka rozmiarami okazała się wielka ludźmi tu mieszkającymi. Nikt mnie nie ciągnął za rękę, nikt nachalnie nie nagabywał. Poznałem czym jest szczery indyjski uśmiech, bez podtekstowy, od ucha do ucha. Znów poczułem się jak człowiek, nie jak chodząca portmonetka. Byłem zapraszany na pogawędkę, czasem do domu na obiad. Takich Indii szukałem, takie znalazłem właśnie w Orchhy.

I właściwie tej treści wpis wystarczyłby do zareklamowania tej malutkiej mieściny. Byłby jednak wówczas niepełny. Orchha bowiem nie tylko niesamowitymi ludźmi stoi. Orchha to także niesamowicie urokliwy kawał historii, często nieco przykurzonej, zapomnianej. Przez to tym bardziej intrygującej. Orchha to miejsce wymarzone dla poszukiwaczy, pod każdą postacią. Dla miłośników historii, wielowątkowej, wieloaspektowej, zobrazowanej w postaci pięknych pałaców, cenotapów, świątyń, zwłaszcza.
Założona w 1531 roku, była aż do 1738 roku stolicą dynastii Bundela. To za ich panowania wzniesiono zabytki do dziś o dawnej wiekości miasteczka świadczące. W tym tak imponujące, jak Raj Mahal (1560 rok), czy Jahangiri Mahal (1626). Oba zachwycają swymi zdobieniami, pięknymi dziedzińcami, plątaniną schodów, komnat, krużgankami, wypustami, muzułmańskimi łukami, ornamentyką. Chodziłem je podziwiać wielokrotnie. Uczucie niedosytu towarzyszyło mi za każdym razem, mimo że łapałem się na tym, że przecież na ten akurat dziedziniec, te schody, te misternie wykonane drzwi, patrzyłem już wcześniej. Podobnie było z tutejszymi niesamowitymi świątyniami. Siedziałem sobie godzinami na szczycie każdej kolejnej, podziwiając widok na okolice. Skojarzenia z cudownymi stupami birmańskiego Baganu same przywodziły na myśl. Na horyzoncie wyrastała niezliczona ilość zabytków. Wyrastały jakby wprost z ziemi. Każdy z nich do mnie wołał, każdy chciał opowiedzieć swoją własną historię. Może dlatego na każdy z nich chciałem się wdrapać, nie zważając na ciemności, zniszczone schody, umorusane ptasimi odchodami wnętrze. W Orchhy każda świątynia, ba każdy kamień, tunelik, ganek, chce Ci opowiedzieć swoją własną historię. O maharadżach tu mieszkających, ich żonach rytualne sati po śmierci męża popełniających, o przepychu na ich dworze, znamienitych gościach tu przyjmowanych. Nic tylko siedzieć i słuchać. To właśnie przez trzy dni robiłem.
Wypoczynkiem od zasięganych tu na skalę masową lekcji historii, były spacery wąskimi uliczkami miasteczka. Dopełniały one obrazu Orchhy, jaki utrwalił się w mojej podświadomości. Czułem się, jak bym przemierzał stronice książek historycznych, jakbym kroczył po osadzie leżącej u stóp średniowiecznej warowni. Jakby dzisiejsze zwariowane czasy, pełne pośpiechu, konsumpcyjnego pędu, tutaj jeszcze nie dotarły.
Morał z mojego pobytu jest jeden, lakonicznie banalny. Jeżeli chcecie doświadczyć innych Indii, nieskażonych, prostych, uśmiechniętych, przyjedźcie do Orchhy. To miejsce wprost wymarzone dla miłośników spokoju płynącego z wąskich uliczek, przerywanego czasem jedynie hinduskimi śpiewami dobiegającymi ze świątyni Ram Raja. To miejsce wspaniałych ludzi tu mieszkających, bogatej historii zewsząd Cię otaczającej. Miejsce jedyne i wyjątkowe. Takie, jakiego do tej pory w Indiach jeszcze nie doświadczyłem...

P.S. Aż dziwota, że UNESCO nie objęła swym patronatem tutejszych bajecznych zabytków. Dla mnie to niezrozumiałe niedopatrzenie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (48)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (8)
DODAJ KOMENTARZ
danach
danach - 2014-03-05 11:48
Cudownie opisane miejsce i zdjęcia wspaniałe aż chce się tam pojechać, chociaż jak Ty nie marzyłam o Indiach
 
marianka
marianka - 2014-03-05 13:09
Gdy czyta się takie opisy, to aż serce się wyrywa w takie miejsca. Podobnie jak Danach, o Indiach jakoś specjalnie nie marzyłam, ale po Twojej relacji mocno zastanawiam się nad wyprawą do Bangladeszu i Indii właśnie;)
 
milanello80
milanello80 - 2014-03-05 14:59
Inaczej, to nie jest tak, że o Indiach nie marzyłem. Do Indii chciałem jechać od zawsze, ale trochę się obawiałem, że nie będę umiał ich zrozumieć.
Moje zdanie odnośnie Bangladeszu znacie. To cudowny kraj, cudowny ludźmi tam mieszkającymi. Zabytków, miejsc topowych tam zbytnio nie ma, raptem kilka. Plusem jest brak turystów, choć często podróżuje się ciężko. Bangladesz stanowi swoiste wyzwanie dla podróżników
Co innego Indie. Indie to chyba najatrakcyjniejszy w zabytki, zarówno te kulturowe, historyczne, jak i naturalne, kraj świata. Co do tego jestem przekonany. Problemem dla niektórych mogą być trudności na miejscu, użeranie się z naganiaczami, oszukiwanie Cię, targowanie. Niemniej coraz bardziej się do Indii przekonuję.
Oba kraje mogę polecić z czystym sumieniem, choć nadmieniam, że mimo wszystko najbardziej urzekła mnie magia Azji Płd.- Wsch. - Laosu, Myanmaru, Kambodży, Indonezji
 
pz
pz - 2014-03-06 13:37
tak naprawde to Indie sie w ogole od Bangladeszu ta "fajnościa" nie roznia (bylem w obu krajach a w Indiach cztero krotnie po kilka miesiecy), bo sa przeciez miejsca w Indiach nieopisane w przewodnikach gdzie ludzie przyjma Cie tak samo jak w Bangladeszu. a miejsc gdzie przelewa sie morze białasow ja raczej unikam (ale dla mnie zabytki nie sa priorytetem, wole raczej podgladac zycie ludzi) nie pokazuja one prawdziwej twarzy kraju
 
milanello80
milanello80 - 2014-03-07 15:13
Być może. Choć dla mnie to trochę niedorzeczne. Jeździć do Indii, kraju chyba najbogatszego w świecie w zabytki, i ich unikać.
 
zula
zula - 2014-03-07 17:45
Lekkość pióra i przepiękny styl to jest to co uwielbiam z Twoich podróży. Można być, zobaczyć lecz napisać tak - to już jest wielka sztuka ...
Z wielką przyjemnoscią podróżuję !
 
pz
pz - 2014-03-07 21:35
po czasie te wszystkie swiatynie zlewaja sie w jedno, a to spotkania z ludzmi pamieta sie najbardziej. oprocz tego jeszcze sa ciekawe plemiona, obrzędy, rytuały, potrawy, targi etc o ktorych bys sie zdziwil, ze to ciagle Indie ;) oczywiscie jesli chodzi o zabytki to sa perelki (ktore chcialbym zobaczyc nawet drugi raz) jak Khajuraho, Orcha, Taj Mahal, forty Rajastanu, czy (dla mnie chyba nr 1 w Indiach) jaskinie w Ellorze, za kazdym razem odwiedzam Varanasi na pare dni (jakos zawsze jest po drodze mi :)).
 
milanello80
milanello80 - 2014-03-08 04:09
Z tym jednym masz rację. Te wszystkie zabytki przytłaczająca. Jest ich taka mnogość. Fortów już szczególnie. Po czasie ich zwiedzanie staje się nieco męczące. Niemniej będąc tu w Indiach, jakoś nie wyobrażał sobie na odpuszczenie ich. Masz rację i w drugiej kwestii. Ludzie zawsze dodają kolorytu podróży. Indie również stoją wspaniałymi plemionami, rytuałami, choć raczej w innych rejonach, jak Orissa, południe, stany północno- wschodnie. Kiedyś te miejsca niewątpliwie odwiedzę.Podobnie jak Elorę, o której wspominasz. Niestety tym razem nie jest mi po drodze.
 
 
zwiedził 40% świata (80 państw)
Zasoby: 1092 wpisy1092 1464 komentarze1464 13958 zdjęć13958 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
24.11.2023 - 20.03.2024
 
 
04.11.2023 - 06.11.2023
 
 
25.07.2023 - 03.08.2023