Ciągle leje, wszystkiego się odechciewa. Sri Lanka tonie w strugach deszczu, nawet w miejscach, które teraz winny wygrzewać się pełnym słońcem. Niestety, ale anomalia pogodowe trafiają się coraz częściej. Nawet najstarsi górale, tfu... lankijczycy, nie pamiętają takiego grudnia. Sprawdziłem statystyki poprzednich dni, pada do nawet 100 mm deszczu dziennie. Terytoria północne już ogłosiły stan klęski żywiołowej. Spotykam wielu turystów, którzy przyjechali na Sri Lankę
na krótki, urlopowy, okres czasu. Wypada im tylko współczuć. Zwiedzanie w takim deczczu nijak nie należy do przyjemności.
Sami tego zresztą doświadczyliśmy. Nie chcąc czwartego kolejnego dnia spędzać w zaciszu hotelowego pokoju w Kandy, postanowiliśmy udać się na północ, ku dwóm atrakcjom tzw. Trójkąta Kulturowego - do Dambuli i Sigiriy'i. Oba miejsca, jak najbardziej zasłużenie zresztą, figurują na liście UNESCO. Oba odwiedziłem podczas mojej poprzedniej wizyty na Sri Lance (LINK -http://milanello80.geoblog.pl/wpis/114517/dywanowe-jaskinie, http://milanello80.geoblog.pl/wpis/114516/lwia-skala ). Oba umieściłem w planie tegorocznej wyprawy. O ile jednak Dambullę i jej słynne skalne świątynie Rock Temples sobie odpuściłem, czekając w przydrożnym barze na zakończenie ich zwiedzania przez Song, o tyle Lwiej Skały z Sigiriy'i już nie. Jedyną przeszkodą w ich zwiedzaniu mógłby być ulewny deszcz. Chyba aż tak zbytnio nie nabroiłem w życiu, skoro moje wieczorne prośby do opatrzności zostały wysłuchane. Akurat rankiem kolejnego dnia deszcz postanowił sobie zrobić przerwę. Wykorzystaliśmy ją na wizytację Lwiej Skały. Miejsce, mimo że wizytowane raz wtóry, robi wrażenie. 370 metrowy skalny ostaniec, stanowiący niegdyś, w V wieku, fortecę obronno-pałacową króla Kassapy, dumnie wyrasta nad okoliczną dżunglę. Kiedyś garstka, teraz już tłumy turystów mkną ku zdobyciu jej szczytu. I to pomimo absurdalnych cen wstępu. Pisałem już poprzednio o horendalnie wysokich, jak na Azję, cenach bazy noclegowej na Sri Lance. Niestety kraj ten, bardziej właściwi decydenci, zjedli wszelki rozum, ustalając absurdalnie wysokie ceny wstępu również do atrakcji turystycznych. Bo jak wytłumaczyć fakt, że wstęp do Lwiej Skały, miejsca oczywiście wyjątkowego, kosztuje znacznie więcej niż bilet do takiego choćby cudu jak słynny Taj Mahal. Jeśli wspomnieć, że w podobnym przedziale cenowym kształtują się ceny wstępu do innych atrakcji, zarówno tych historycznych, jak i o charakterze przyrodniczym, nic tylko zabrać na Sri Lankę bardziej tłusty portfel. Rzeczywiście, ktoś powinien pójść po rozum do głowy. Sri Lanka niestety nie jest miejscem zbyt przyjaznym turyście budżetowemu.