Ciężko było wyjeżdżać z Elli. Bardzo mi przypadła do gustu ta niewielka górska mieścina. O tyle jednak łatwiej było mi się pogodzić z tym faktem, że dalej danym mi było być w przepięknym górskim otoczeniu zielonych plantacji herbaty, tamilskich wiosek, dzikiej przyrody, pełnej cudownych wodospadów. Przenieśliśmy się do niedalekiej Nuwary Eliyi, stolicy krainy Hills Country. I tutaj miałem okazję być podczas ostatniej wizyty na Sri Lance. I stąd przegonił mnie deszcz, podobnie zresztą, jak i dwa tygodnie temu, gdy robiłem pierwsze podejście do tej herbacianej stolicy. Jak to się mówi, do trzech razy sztuka. Sprawdziło się w 100 %. Tym razem nie padało w ogóle. Co szczególnie w tej okolicy jest wręcz rzadkością. Miejscowi informowali mnie, że ostatnie 6 miesięcy w zasadzie padało codziennie. Ziemne zesuwiska wzdłuż drogi były zresztą wystarczającym dowodem.
Co robić w Nuwara Eliya ? Oprócz oczywiście bezcelowego włóczenia się uliczkami tego całkiem przyjemnego miasteczka ? Herbata. Przecież okolica słynie z herbaty, to stolica herbacianego królestwa. Klimat jest wręcz wymarzony do jej uprawy, wielu zresztą innych, znanych nam w Europie, upraw - pomidory, truskawki, ziemniaki, etc. Klimat bywa na tyle przyjemny, że dostrzegli to w przeszłości nawet angielscy kolonizatorzy, tworząc tu swoją małą enklawę, nota bene Małą Anglią nazywaną.
Pojechaliśmy na najbliższą miastu plantację herbaty Pedro Tea Estate. Odziano nas w śmieszne uniformy i pokazano cały proces produkcji herbaty. Resztę czasu spędziliśmy włócząc się od jednego herbacianego krzaczka do kolejnego, od jednego wzniesienia zielonych herbacianych kobierców ku kolejnemu. Czas płynął wolno, niespiesznie delektowaliśmy się chwilą, tak przyjemną w naszych czasach wirującego, pędzącego życia. Mijaliśmy tamilskie wioski, pełne sympatycznych, choć z czasem natrętnych dzieciaków. Rozmawialiśmy z wioskową starszyzną, wyczekującą z nadzieją zbliżających się wyborów prezydenckich. Ziemie tamilów, ludu nierówno traktowanego w kraju, w którym większość stanowią buddyjscy Syngalezi spodziewane są być miejscem znaczącego poparcia dla opozycji wobec urzędującego prezydenta Rajapakshe. Ów, prowadzący autorytarne rządy, pełne korupcji, nepotyzmu, zdaje się być nie dostrzegać problemów ludu tamilskiego. Kto wie, czy głosy właśnie Tamilów nie zaważą na wynikach wyborów ?
Czułem sympatię do Tamilów, ich uśmiechów, serdeczności, współczucie dla ich ciężkiej doli, zrozumienie dla chęci zmian. Chyba czas najwyższy ku temu... Włóczęga po tamilskich plantacjach herbaty była na tyle przyjemna, że przedłużyliśmy ją sobie o pięciokilometrowy spacer ku niedalekiemu punktowi widokowemu i wodospadowi Lovers Leap. Widoki stamtąd zapierały dech w piersiach. Zieleń plantacji herbaty mieszała się z rzadka z kolorowymi tamilskimi wioskami. Jeżeli dodać do tego dokazujące w najlepsze słońce, lepszego dnia nie można było sobie zażyczyć...