Zimno skutecznie odstraszyło nas od dalszej włóczęgi po wschodniej części pasma górskiego Ghatów Zachodnich. W efekcie, zamiast skierować się do kolejnej stanicy górskiej w Ooty, udaliśmy się w kierunku przeciwnym, na wschód. Tu z kolei słońce dokazywało aż zanadto. I bądź tu mądry :-)
Kolejną naszą destynacją stało się centralnie usadowione w samym sercu Tamil Nadu, dosyć pokaźnych rozmiarów (ok. miliona mieszkańców) miasto Tiruchirappalli, częściej skrótowo nazywane Trichy. Jest ono kolejnym, dosyć istotnym, miejscem na trasie pielgrzymek hinduskich. W mieście tym, a w zasadzie na jego obrzeżach znajduje się inna ze słynnych świątyń Tamil Nadu - Sri Ranganathaswamy Temple. Jest ona zresztą jedną z największych świątyń w całych Indiach. Świątynia ta, poświęcona hinduskiemu Bogowi Wisznu, znajduje się aktualnie w stanie renowacji. W efekcie przepięknie detalicznie wykonane bramy wejściowe tzw. gopury, z których najwyższa mierzy aż 73 metry, ukryte były za rusztowaniami i płachtami budowlanymi. Pozostało nam nic, tylko podglądać, jak zwykle niezrozumiałe, rytuały i obrzędy religijne hindusów. Wieczorem, celowo wybraliśmy się ponownie do świątyni, by wziąć udział w procesji z udziałem słoni, ołtarzyków i figury Wisznu, rytmicznie wygrywających bębniarzy oraz masy ekstatycznie zachowujących się hindusów. Kto tego nie doświadczył, ten nawet nie jest sobie w stanie zdać sprawy, jak szokującym przeżyciem jest dla człowieka świata zachodu, wyrachowanego, przesiąkniętego racjonalizmem, uczestnictwo w takim obrządku. Tutaj nic nie jest w stanie być wytłumaczalnym na modłę człowieka świata zachodniego.
Inną z atrakcji Trichy jest usadowiona w samym centrum miasta 83 metrowa skała, tzw. Rock Fort, wykorzystywana niegdyś w celach religijnych, później również strategicznych. Wspinaczka po 437 kamiennych schodach, w prażącym słońcu, w towarzystwie szkolnych wycieczek i całej rzeszy Indusów, nie należy do przyjemności. Trudy wspinaczki wynagradzają jednak widoki z jej szczytu na ulokowane w dole miasto. Tutaj zgiełk, hałas i smród indyjskiej ulicy nie docierają, toteż chce się posiedzieć tutaj jak najdłużej. Widać stąd świątynię, o której pisałem wcześniej. Widać również i rzekę Cauverty, jedną z dziewięciu świętych rzek hinduskich. Pozostaje jeszcze tylko kilkanaście razy pouśmiechać się do wspólnych zdjęć z indyjską młodzieżą i czas ruszać ku kolejnej destynacji na mapie naszej wędrówki po Tamil Nadu. Ale o tym już w kolejnym wpisie...