Wjeżdzając do Odishy (dawniej Orissa), kolejnego stanu mojej indyjskiej włóczęgi, jakbym wjechał w inną rzeczywistość. Jakby ta indyjska huśtawka znów wyniosła mnie wyżej. Pociąg przecinał płowawe bezkresy łąk i pól. Ludzie, pewnie by zdążyć przed późniejszymi upałami, od wczesnego poranka pracowali w polu. Niektórzy dopiero co zażywali kąpieli w niewielkich sadzawkach. Kobiety ręcznie szorowały pranie na ich brzegu. Było błogo. Szał indyjskiej ulicy odszedł w niepamięć. Znów, pierwszy raz od dłuższego czasu, cieszyłem się Indiami. W tej wersji odpowiadały mi zdecydowanie bardziej. Mam nadzieję, że polubię Odishę. Przynajmniej pierwsze spotkanie z nią na to wskazuje...
Bhubaneswar, ponad milionową stolicę stanu Odisha, osiągnęliśmy przed południem, po prawie 19,5 godzinnej podróży pociągiem (1106 km). Niestety huśtawka, jak to huśtawka, zdążyła stracić impet, wyhamowała, wracając ze stanów euforycznych w te typowo indyjskie. Jedno o Bhubaneshwarze mogę napisać z pełną świadomością. Nie jest miastem, które może zachwycić. Poszukiwania przystępnego cenowo i jakościowo hotelu spełzły na niczym. Ani jednego, ani drugiego nie znalazłem. Postanowiliśmy zmodyfikować plan i już dzisiaj udać się do Puri, kolejnej naszej destynacji. Nim to jednak nastąpiło, uznaliśmy za sensowne choć pobieżne zasmakowanie w atrakcjach stolicy stanu Odisha.
Bhubaneshwar, z racji bogactwa atrakcji, razem z pobliskimi Puri i Konarkiem, zaliczany jest do tzw. Złotego Trójkąta Indii (Golden Triangle). Jego twarzą są słynne "kukurydziane świątynie", hinduistyczne przybytki wiary wzniesione w stylu charakterystycznym wyłącznie dla Odishy. Powiada się, że niegdyś w samym Bhubaneshwarze było ich ponad 7 tysięcy, a najstarsze z nich datowane były na ponad 2 tysiące lat. Przyjmuje się, że do dzisiaj zachowało się ich na terenie miasta ponad pięćset. Stąd zresztą jedno z określeń miasta jako "Miasto Świątyń" (Temple City). Najsłynniejszą z bhubaneshwarskich świątyń jest 54 metrowa Lingaraj Temple, wzniesiona w latach 1090-1104. Poświęcona Thribunashwarowi, jednemu z wcieleń Sziwy, rytualnie obmywana jest każdego dnia wodą, mlekiem i marihuaną ! Przyznam, że sprawia wrażenie, mimo że dostęp do niej nie hindusom jest ograniczony do podziwiania jej z platformy widokowej umiejscowionej poza murem świątynnego kompleksu.
Kolejnym miejscem wartym odwiedzin jest kompleks świątyń Mukteshwar, Siddeshwar i Kedaugauri Temples, z których zwłaszcza ta pierwsza, Mukteshwar Mandir, zachwyca swoją bogatą ornamentyką. Odwiedziliśmy jeszcze kilka pomniejszych świątyń i kompleksów świątynnych. Wszystkie z nich wpadały w oko, na tyle że znacznie zatarły niezbyt pozytywne, pierwsze wrażenia na temat Bhubaneshwaru.