Kolejną odskocznią dla kilkudniowego pobytu w Puri był wyjazd do jeziora Chillika Lake. Tym razem wybraliśmy się na wycieczkę zorganizowaną przez lokalnych touroperatorów. Po kalkulacji kosztów opcja ta wyszła zdecydowanie taniej niż samodzielne zorganizowanie takiego wyjazdu. Aspekt ten przeważył nad argumentami bliższymi mojej naturze.
Jezioro Chillika uważane bywa za największą słonowodną lagunę w Azji, drugą największą na świecie. Po okresie monsunowym jego powierzchnia przekracza nawet 1100 kilometrów kwadratowych, jednoczesnej maksymalnej głębokości nieprzekraczającej 4 metrów. Stanowi specyficzny ekosystem. Jest siedliskiem dla ponad miliona migrujących ptaków Azji (161 gatunków), w tym choćby flamingów. Zamieszkiwane bywa też przez delfiny Irrawady.
Oczywiście z racji tego, że wybrałem się na wyprawę zorganizowaną, komercyjną, nie liczyłem na jakieś nadzwyczajne bodźce estetyczne. Niemniej to, co nam zaoferowano zwyczajnie raz wtóry utwierdziło mnie w przekonaniu, że tego typu wyprawy to nie moja zajawka. Okazało się, że ku jezioru wyruszyło kilkanaście, jeżeli nie więcej, autobusów, załadowanych Indusami po granice zdrowego rozsądku. Następnie ta przerośnięta liczba osób załadowana została na niezliczoną ilość łodzi i zabrana na rejs po jeziorze. Nie dziwota, że spokój, cisza, kontemplacja były ostatnimi rzeczami, które mogłyby towarzyszyć takiej wyprawie. Oczywiście o podziwianiu ptactwa w takich okolicznościach nie mogło być mowy. I tak cud, że udało się zobaczyć jednego delfina, uciekającego przed rykiem silników łodzi. Generalnie wróciłem rozczarowany. Zorganizowanym wyprawom, przynajmniej w moim wypadku, stanowcze NIE !