Robert, czy Ci to się nudzi ? Kolejny raz być w tym samym miejscu, kolejny raz widzieć to samo ? - jeden ze znajomych zapytał mnie w trakcie naszej około sumatrzańskiej wyprawy. Nawet już nie pamiętam, czy to było w kontekście tego miejsca, konkretnie Bukit Lawang i okolicznego Parku Narodowego Gunung Leuser, czy innego miejsca. W każdym razie zapytanie to przywołuję w myślach akurat teraz i w tym miejscu nie bez powodu.
Czy może mi się nudzić bywanie, nawet już raz wtóry w tak wspaniałym miejscu, prawdziwej dżungli, jednej z ostatnich pierwotnych ostoi lasu deszczowego Azji, w mateczniku orangutana, innych dzikich zwierząt. Czy może mi zbrzydnąć zobaczenie dzikiego orangutana, żyjącego w jego naturalnym domu, niemierzalnych przestrzeniach tropikalnej dżungli, miast w ograniczonej rozmiarami klatce któregokolwiek z ogrodów zoologicznych. Czy mogę nie doceniać faktu, że jestem w stanie oko w oko stanąć z tym cudownym "człowiekiem lasu", spojrzeć w jego przesiąknięte wolnością, radością życia na wolności, oczy. Zobaczyć go na jego salonach, w miejscu, co do którego nie ma pewności jego dalszej egzystencji tamże za kilka, kilkanaście lat. Smutny to fakt, nastawiona na konsumpcjonizm, krótkowzroczna polityka wycinki lasów deszczowych, zwłaszcza zastępowanie ich plantacjami palm olejowych, sprawia że terytorium życiowe orangutanów coraz bardziej zawęża się, małpy tracą swoje naturalne środowisko bytowe, zostają wypierane panoszącą się i tutaj, po coraz mniej dzikiej dżungli, logiką zysku.
Park Narodowy Gunung Leuser to jeden z ostatnich bastionów pierwotnego lasu deszczowego. Jedna z najpiękniejszych, dzikich, niewybetonowanych, dżungli Azji. Chyba najpiękniejszy las deszczowy, w jakim kiedykolwiek byłem. Nie dziwota więc, że uwielbiam to miejsce, rozkoszuję się samą myślą, że mogę je raz wtóry odwiedzić. Że raz wtóry mogę stanąć oko w oko z orangutanem. Słuchając tego pytania, ucieszyłem się na samą myśl o tym miejscu. Nawet mimo trudności w oddychaniu parnym, tropikalnym powietrzem, nawet mimo samych trudności trasy poprzez dżunglaste przestrzenie tego miejsca, mimo spartańskich warunków bytowania w namiotach na czas naszej nocy wewnątrz tego parku. Nawet mimo spotkania z dosyć agresywną orangutanicą, słynną Miną, ataku innej orangutanicy na mój plecak, ugrzęźnięcia naszym raftem na mieliznach rzeki Bohorok. Uwielbiam to miejsce, nawet mimo tych wszystkich nawet. Są takie miejsca, do których chce się wracać, do których się wraca, właśnie mimo tych wszystkich nawet.