Tym razem leciałem do Azji z Budapesztu. Nie raz już wspominałem, że moje doskonałe logistycznie położenie sprawia, że w zasadzie obojętnym mi, a często nawet przychylniejszym, obieranie jako portu wylotu sąsiednich stolic – Pragi, Bratysławy, Wiednia, czy właśnie Budapesztu, niźli rodzimej Warszawy. Ot przeprawa pociągiem przez Czechy i już byłem w Budapeszcie. Tutaj jeszcze metrem i autobusem i przywitało mnie jedno z najmniejszych międzynarodowych lotnisk, na jakich było mi danym być.