W Tajlandii słonie są w głębokim poważaniu. Nie dziwota, że ich imieniem, oprócz choćby piwska, nazwano również i wyspy. Takowe są ponoć trzy. Dwie w zatoce Tajskiej, duża Ko Chang – trzecia największa tajska wyspa oraz mniejsza położona w jej sąsiedztwie. Trzecia znajduje się w regionie, w którym aktualnie przebywam – na Morzu Andamańskim, w pobliżu birmańskiej granicy. Mając okazję odwiedzić kolejną z tajskich "słonich wysp", nie omieszkałem nie skorzystać z takiej okazji.
Po krótkich odwiedzinach w Birmie, lokalną łodzią, jako jedyni turyści, pojechaliśmy wprost ku "słoniej wyspie". Jej główne podobieństwo z sąsiednią wyspą Ko Phayam, wizytowaną wcześniej, to fakt bycia odwiedzaną w zasadzie wyłącznie przez Niemców. Tyle, że jednak w przeciwieństwie do sąsiedniej wyspy, tutaj jest ich co najwyżej kilkudziesięciu. Mimo, że Ko Chang, na jej określenie dodaje się często przymiotnik Noi (mała), jest wyspą nieco większą niż Phayam, turystów tu prawie w ogóle nie ma. Podobnie jak sklepów, barów, dróg, zabudowanych wiosek. Ot, kilka traktów na krzyż, kilka plaży przytulonych do jej brzegów, niewielka lokalna społeczność. Baza turystyczna, kilka prostych bungalowów, znajduje się w zasadzie wyłącznie przy najdłuższej z plaż Ao Yai. Kilka innych przycupnęło przy pomniejszych plażach. Turystów, mimo że to szczyt sezonu, tyle co kot napłakał. W efekcie plaże rzeczywiście można mieć na własną wyłączność. Aż ciężko uwierzyć, że to ciągle ta sama turystyczna, nabita nimi po kresy swych możliwości, Tajlandia. Póki co to zdecydowanie najdziksza, a przy tym najmniej turystyczna miejscówka na tajskiej ziemi, jaką miałem kiedykolwiek okazję wizytować. Określenie "spokojna Tajlandia", mimo że trąci w tym wypadku oksymoronem, w rzeczywistości pasuje jak ulał do tego miejsca. Oczywiście nie muszę nadmieniać, że fakt ów niebywale przypadł mi do gustu. Tutejsza dzicz w swej najpiękniejszej, dzikiej i autentycznej postaci robi niesamowite wrażenie. Mimo, że plaże podobnie jak na Phayam są przeciętne i nie porażają urodziwością. To jedno z tych miejsc, gdzie na dłuższy czas można zaszyć się, uciec i odetchnąć przed cywilizowanym światem. Właśnie na Ko Chang Noi, w "spokojnej Tajlandii".