Wspominałem poprzednio, jak niesamowicie bogatym podwodnym ekosystemem są okolice wysp Derawan. Położone w centrum słynnego Coral Triangle, uważane bywają za trzecie najbogatsze pod względem bioróżnorodności podwodne środowisko na świecie (po Raja Ampat i Wyspach Salomona). Udowodniono tu obecność 872 gatunków ryb rafowych, 507 gatunków koralowców rafowych, wielu zagrożonych gatunków świata podwodnego. Spotkanie z coraz rzadszym rekinem wielorybim, o którym pisałem uprzednio, tylko potwierdzało ten fakt.
Wyspa Sangalaki, jedna z mniejszych wysepek archipelagu stanowi bazę lęgową dla tutejszych żółwi. Ich niesamowita masa, sprawia że do wysp Derawan przylgnęła miano "Żółwiowej stolicy Indonezji". Gdzie nie zanurkować, gdzie nie popatrzeć tam żółwie. Po pewnym czasie ich widok wręcz powszednieje. Są wszędzie, często ogromnych rozmiarów. W zdecydowanej większości spotyka się tu żółwie zielone, miałem jednak to rzadką przyjemność zobaczenia również krytycznie zagrożonego wyginięciem (tak go zaklasyfikowano przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody) żółwia szylkretowego.
Nie o żółwiach jednak miało być w niniejszym poście. Najsławniejszym, oprócz rzecz jasna rekinów wielorybich, mieszkańcem okolic wysp Sangalaki, z racji dosyć solidnych prądów morskich tu występujących, są manty olbrzymie. Nazywane również diabłami morskimi potrafią dorastać do potężnych rozmiarów, nijak nie przystających do wyobrażeń o płaszczkach. Twierdzi się, że rekordowa odnotowana manta miała 9 metrów rozpiętości płetw i wagę około 3 ton...
Pogoda dnia, którego wybraliśmy się, licząc na spotkanie z tymi niesamowitymi rybami, mówiąc łagodnie, nie rozpieszczała. Szansę spotkania diabłów morskich wydawały się niewielkie. Mimo to się powiodło. Danym nam było spotkać trzy osobniki, średnich rozmiarów. Dostojnie pływały w morskiej toni, z gracją, elegancją. Niczym podwodne hrabiny, tak to dobre słowo, szanujące swą energię, roztaczające swój czar, pozwalające obserwatorom podziwianie ich urody. Każdy ich ruch miał znamiona klasy, dostojności. Miałem już okazję pływania z mantami, choćby na Komodo w ubiegłym roku. Spotkanie z nimi dostarcza niesamowitych emocji. Tutaj nie ma miejsca na zaskoczenie, żaden podwodny pociąg towarowy na Ciebie nie sunie, nie zbliża się z prędkością światła. Tutaj wszystko ma swój czas.