Znacie to uczucie, kiedy pływacie sobie w wodzie i ciągle Was coś przypieka. Nieprzyjemne, denerwujące. Znacie na pewno. Są malutkie, często ich w ogóle nie widać. Ich jad parzy solidnie. Ba, niektóre mogą nawet spowodować śmierć poparzonego. Nie dziwota, że nikt ich nie lubi. Ja również nie pałam do nich miłością. A teraz wyobraźcie sobie, że pływacie wokół nich, takich o całkiem pokaźnych rozmiarach. Dotykacie ich z czystej ciekawości, cieszycie się że to w ogóle możliwe. Że nic nie zrobią, że nie będziecie musieli odskakiwać z grymasem bólu, uciekać przed nimi. Że pływanie z nimi sprawia Ci przyjemność, na swój sposób zaczynasz je lubić. Pływanie z nimi, z potężnymi grupami meduz może być czystą przyjemnością. Naprawdę... Niemożliwe ? Możliwe...
Są takie miejsca na świecie, nieliczne – raptem kilka, w większości w Indonezji, choć ponoć też na Palau czy na Filipinach, w których żyją nieparzące meduzy. Byłem w pobliżu takiego miejsca w trakcie ubiegłorocznej wyprawy po Indonezji. W trakcie odwiedzin cudownych wysp Togeanów, z uwagi na kiepską pogodę, nie było mi jednak danym doświadczyć nurkowania z "przyjacielskimi" meduzami. Tym razem nie mogłem sobie odmówić sposobności spotkania z tymi cudacznymi stworzeniami. Wyspa Kakaban, jedna z 31 z wysp Derawan, posiada słonowodne jezioro w którym te właśnie stworzenia żyją. W skali tych kilku miejsc, w których nieparzące meduzy występują, Kakaban jest wyspą wyjątkową. Występują tu bowiem aż cztery różne gatunki nieparzących meduz. Więcej niż w innych z tych miejsc. Wskutek niewystępowania w ich siedlisku naturalnych wrogów, nie wykształciły one w procesie ewolucji jadu, który normalnie jest ich naturalnym środkiem obronnym.
Kolejne z podróżniczych marzeń spełnione...