Kolejne miejsce na trasie mojej okołodominikańskiej wędrówki. Któż by przypuszczał, w momencie dotarcia tutaj, że stanie się moją bazą na dłuższy pobyt...
Senna przez większość dnia wioseczka
Bayahibe, z typowo karaibskim klimatem, małą społecznością znającą się od czasów wspólnej piaskownicy. Ktoś rzekłby nic specjalnego, by zawracać sobie głowę. Nic bardziej mylnego...
Bayahibe to miejsce z niesamowitymi plażami, zwłaszcza z cudowną plażą
Dominikus, z niedaleką osławioną
wyspą Saoną, ku której codziennie zmierzają katamarany z tłumami turystów, by zachwycać się cudnymi kolorami morza wokół wyspy, z jaskiniowymi cenotami, wreszcie miejsce z prawdopodobnie najpiękniejszymi zachodami słońca w całej Dominikanie. Miejsce na tyle urokliwe, że aż postanowiłem przynajmniej na miesiąc stać się mieszkańcem Bayahibe. Kolega, który objechał ze mną wyspę de facto dookoła, zawija się i wraca do Polski. Mnie z kolei, kolejne wojaże po wyspie, tym bardziej że wyczerpałem póki co swój pomysł na nią, nieco nie w smak. a, że senne Bayahibe i okolice przypadły mi do gustu, postanowiłem na chwilę tiutaj przyhamować... Wynająłem mieszkanko i choć chwilowo zacząłem żyć w schemacie typowego dominicano... Zobaczymy, jak długo wytrzymam w tym miejscu i stanie ducha, przy zdecydowanie zwolnionej aktywności...