Kolejna porcja wieści z moich wojaży po Panamie.
Tym razem z przeciwnego karaibskiemu, pacyficznego wybrzeża. W okolicach sennego miasteczka
Santa Catalina w prowincji Veraguas, znajduje się największa wyspa pacyficznego wybrzeża całej Ameryki Centralnej. Wyspa i utworzony w jej ramach
Park Narodowy Coiba wielkości 431 km kwadratowych nazywana bywa panamskim
"Galapagos w miniaturze". Wszystko dzięki unikatowemu ekosystemowi, który do tej pory zachował się na wyspie. Wyspa przez lata odizolowana była od reszty kraju, gdyż utworzono na niej kolonię karną dla więźniów, zwłaszcza politycznych za czasów dyktatury Noriegi w tym kraju.
Fakt znikomego wpływu ludzi na okoliczne środowisko sprawił, że tutejszy ekosystem zachował się w stanie praktycznie nienaruszonym (w 80%) po dziś dzień. Okoliczność ową doceniła i UNESCO, obejmując Park Narodowy Coiba, swoim patronatem. Coiba i okolicznych 38 wysepek, wchodzących w skład Parku Narodowego, szczycą się zwłaszcza niesamowitym bogactwem życia podwodnego. Występuje tutaj około 760 gatunków ryb, w tym 33 gatunki rekinów, 20 gatunków potężnych waleni, wiele innych przedstawicieli podwodnego świata...
Nurkowanie na okolicznych rafach jest nie lada doznaniem. Spotkanie z całkiem sporawych rozmiarów rekinami, żółwiami, płaszczkami, stanowiło potężny zastrzyk serotoniny dla organizmu. Podobnież wypoczynek na niebywale urokliwych, bielutkich plażach...
W takich miejscach jak to człowiek kolejny raz uświadamia sobie, jak pięknym miejscem jest otaczający nas Świat i jak kapitalnym przeżyciem jest możliwość podziwiania go naocznie...