Pisałem kilka postów wcześniej, że kostarykańskie plaże od strony pacyficznej nie robią szału. Tamtejsze, w środkowej części wybrzeża i tak jakieś tam pokłady urokliwości w sobie mają... Okazało się po czasie.
Jadąc w kierunku północnym, wybrzeże pacyficzne wydaje się mniej urokliwym i mniej przyjaznym niemasowej turystyce, niż to ma miejsce w środkowej części wybrzeża.
Liberia i jej okolice to domena czarterowych lotów i masowej turystyki. Takie miejsca, właśnie z uwagi na swój "masowy" charakter, nigdy do mnie nie przemawiały. Tłumy ludzi, ceny z kosmosu, gwarno, kompletnie nie moje klimaty... W dodatku to miejsca niebywale suche w tym okresie roku, więc zieloności tam mało. Dominuje suche powietrze, podobnież suchotą bijącą szata roślinna. Półwysep Nicoya wręcz zdaje się być nią w całości opanowany. Jeżeli dodać do tego ewidentnie przeciętne plaże tych okolic, nie może dziwić, że nijak nie byłem zachwycony pacyficznym wybrzeżem Kostaryki...
P.S. Z biegiem czasu konstatuję, że i po samej Kostaryce sporo więcej sobie obiecywałem... Szału nie ma...