W Parku Narodowym Kakadu, o którym pisałem wcześniej, zamknięto kilka atrakcji (Gunlom, Twin Falls), które mieliśmy w planie odwiedzić. Skróciliśmy więc planowy pobyt w tymże rezerwacie na rzecz innego z parków, znajdujących się w północnej części Northern Teritory –
Litchfield National Park.
Znajduje się on zdecydowanie bliżej stolicy tego australijskiego stanu. Jest też powierzchniowo zdecydowanie mniejszą i bardziej „ucywilizowaną” ostoją dzikiej australijskiej przyrody. Dzięki swoim rozmiarom, powierzchni około 1500 km2 jest parkiem zdecydowanie bardziej kompaktowym. Wszystkie jego większe atrakcje znajdują się w promieniu kilkunastu, do kilkudziesięciu minut jazdy od siebie. Prowadzą do nich dobrze utrzymane asfaltowe drogi, toteż akurat tutaj konieczność korzystania z napędu na cztery koła nie jest konieczna. Z racji swojej bliskości stolicy Northern Terithory, jak i z uwagi na zdecydowanie przyjaźniejszą przystępność parku, wizytuje go zdecydowanie większa liczba turystów. Choć być może to złudzenie. W Kakadu turyści przemierzają zdecydowanie większe i bardziej dzikie przestrzenie, toteż ciężej tam natrafić na większe ich skupiska …
Nie ma tu też zbytnio, w przeciwieństwie do spektakularnych w Kakadu, śladów kultur wczesno-aborygeńskich w postaci rysunków naskalnych...
Z atrakcji wartych odwiedzenia warto nadmienić o pięknych wodospadach Florence oraz Wangi, jak i stanowisku Termitów, których kopce przesłaniają cały horyzont.
Park Narodowy Litchfield, po wizycie w bardziej dzikim i nieprzystępnym Kakadu, nie zrobił już na mnie takiego wrażenia. Ot, miejsce do zobaczenia i zapomnienia...