Wróciłem do Kolumbii po 9 dniach spędzonych na cudownych karaibskich wysepkach Arubie i Curacao. Nie ukrywam, że z wielką radością. Tamte wyspy to plażowo światowy top, niemniej kilka dni na nich w zupełności wystarczą, by naładować akumulatory, odpocząć przed bardziej aktywnymi i wyczekiwanymi etapami wojaży po Ameryce Południowej. Kolumbia już uprzednio roztoczyła przede mną swój niezaprzeczalny czar i w sumie z utęsknieniem wracałem po kilku dniach na jej łono. Zwłaszcza, że znów nie musiałem skrupulatnie przeliczać każdego grosza, znów mogłem wejść do knajpy bez konieczności spoglądania w cennik figurujący w menu, odbywać konwersacje z niebywale sympatycznymi mieszkańcami tego kraju, napawać oko zmysłowymi kolumbijskimi kobietami …
Przeleciałem wprost do stolicy tego 51 milionowego kraju, wprost do jego serca, do wielomilionowej
Bogoty (ponad 8 milionów mieszkańców). Na dzień dobry odczułem różnice klimatyczną pomiędzy rozgrzanymi temperaturami do czerwoności, wyschniętymi na skwar wyspami karaibskimi, a położoną w Andach Bogotą. Kolumbijska stolica, usytuowana
na wysokości 2640 m n.p.m. to trzecia najwyżej położona stolica Świata (po boliwijskim La Paz i ekwadorskim Quito). Nie może dziwić, że temperatury były zdecydowanie mniej przyjemne niż na karaibskim wybrzeżu.
Bogota nie cieszy się zbyt dobrą renomą. Już pierwsze spotkanie z tym potężnym miastem tylko mnie utwierdziło, że takowe postawienie sprawy może mieć rację bytu.
Dzielnica Candelaria, znajdująca się w granicach historycznego centrum miasta, polecana bywa jako dosyć bezpieczna enklawa dla turystyki. Wieczorne spotkanie z nią bynajmniej mnie w tej kwestii nie przekonało. Tłumy bezdomnych, narkomanów, pijaków, wręcz stanowiły smutny obraz kolumbijskiej dzielnicy. Jeżeli tak mam wyglądać najbezpieczniejsza dzielnica tego miasta (pomyślałem), to jak wyglądają inne miejsca i dzielnice kolumbijskiej stolicy. Za dnia Bogota zdecydowanie przybrała jednak na kolorach, i to dosłownie, i w gruncie rzeczy przypadła mi do gustu. Kolorowe uliczki, pełne, jak to w całej Kolumbii, barwnych wielotematycznych murali, całkiem przyjemny plac centralny
Plaza Bolivar, butikowe kafejki z przepyszną kolumbijską kawą, malutki placyk
Chorro de Quevedo, miejsce gdzie ponoć założono miasto, fantastyczne muzea –
Muzeum Złota z niesamowitymi eksponatami z czasów prekolumbijskich oraz
Muzeum Fernando Botero, słynnego artysty kolumbijskiego, twórcy dzieł sztuki o nietypowych rozrośniętych gabarytach i rozmiarach, wreszcie widok ze
wzgórza Montseratte (3175 m) na potężne cielsko kolumbijskiej stolicy (ok 1600 km2), rozrastające się hen w dal poza horyzont.
Będąc w Kolumbii warto na kilka dni zatrzymać się w jej stolicy. Mimo wielu przywar, wałęsającej się po ulicach biedy, wielkich problemów społecznych, warto poszwendać się jej ulicami, spróbować poszukać bardziej kolorowej twarzy tego miasta. Zdecydowanie więcej ma ono do zaoferowania niźli sugerują niektóre z poczytnych przewodników...