Toronto miałem w planach odwiedzić już podczas przesiadki w trakcie lotu do Dominikany w 2020 roku, w której to wówczas spędziłem 5 miesięcy. Niestety obostrzenia covidowe sprawiły, że nawet nie byłem w stanie opuścić lotniska.
Tym razem, przy okazji lotu do Ameryki Centralnej linią Air Canada celowo wybrałem długi, 20 godzinny stopover w tym mieście. Liczyłem, że oprócz wizyty miasta, zobaczę też słynny, niedaleki wodospad Niagara. Niestety czas nie pozwolił mi na wizytację tego miejsca. Cóż, może na powrocie się uda...
Wierzyłem, że uda się choć inne marzenie z dzieciństwa spełnić, zobaczyć na żywo mecz NBA. W dniu mojego pobytu miejscowi Raptors podejmowali słynne Byki z Chicago. Niestety, mecz się zaczynał w momencie mojego lądowania na lotnisku Person w Toronto... Może na powrocie się uda...
Toronto... ?
Mieszanie wrażenia. Zapewne odczucia byłyby bardziej euforyczne, gdyby przyszło mi wizytować to miasto w przyjaźniejszych okolicznościach pogodowych. Końcówka listopada, czas gdy klonowe liście już opadły, to nie najlepszy czas na Kanadę. Kolejny raz przekonałem się dlaczego nie lubię zimy. Nikt, za żadną rekompensatę finansową, by mnie nie namówił na życie w krajach zimnych. Szaro, bez kolorów, bez uśmiechów. Potrafię sobie wyobrazić, jak inaczej odbierałbym to miasto, będąc tutaj wiosną lub latem.
Miasto to bardzo kompleksowe, uroczo zlokalizowane nad olbrzymi jeziorem Ontario, z kapitalnymi widokami nań z wieży widokowej na słynnej 550 metrowej CN Tower (najwyższy wieżowiec Świata do czasu oddania Burj Khalifa w Dubaju) z doskonałymi rozwiązaniami urbanizacyjnymi, , świetnym transportem, wieloma terenami zielonymi, z multikulturową mieszanką społeczną, którą tak zawsze lubię. Na moje rozeznanie, do tego by poruszyć podróżnicze żądze, zwłaszcza tak wymagające jak moje, brakuje mu oparcia w historii. Brakuje mu tej szczypty dawnych czasów, starych dzielnic, brukowanych uliczek, zamszonych kamieni pamiętających dawne czasy. Kroczysz pośród tych wszystkich wieżowców, szklanych drapaczy chmur... Po pewnym czasie zachwyt ustępuje miejsca znużeniu. Kolejna kwadra, kolejna przecznica, wszystkie podobne. Nic Cię nie jest w stanie zaskoczyć, nie sprawi że zaniemówisz z wrażenia czy też zaskoczenia. Jest powtarzalnie, tak bardzo powtarzalnie, że aż nie sposób być uniesionym po wizycie w takim mieście. Do mnie takie miasta nie przemawiają i chyba nigdy nie będą ...