Geoblog.pl    milanello80    Podróże    Ameryka Łacińska 2023/24    Uroki Valladolid a rozterki meksykańskie...
Zwiń mapę
2023
24
gru

Uroki Valladolid a rozterki meksykańskie...

 
Meksyk
Meksyk, Valladolid
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15931 km
 
Nie nadążam biegać do kantorów. Setka dolców leci za setką. Jak zdążyłem policzyć, odwiedziłem już w mijającym roku 21 krajów Świata, na 4 różnych kontynentach. Pośród nich kraje uważane za drogie turystycznie, jak Japonia, Singapur, Korea, kilka innych. Z ręką na sercu mogę oświadczyć, że chyba tylko w Singapurze trzeba przygotować solidniejszy budżet niż w Meksyku. Meksyk jest horrendalnie drogi. Kompletnie się tego nie spodziewałem. Byle średni hotel to minimum 30 dolarów, hostele z salami wieloosobowymi chodzą po 20 dolarów. Wstępy do atrakcji kolejne horrendalne kwoty. Dochodzi do tego, że trzeba racjonalnie i z kalkulatorem w dłoni wybierać miejsca, które się chce wizytować. Dla przykładu są cenoty, które kosztują nawet 600 peso, czyli około 140 złotych. Taka średnia dla cenot, którą należy założyć to około 200-250 peso, czyli około 50 złotych. Wizytujesz dwie, trzy dziennie robi się abstrakcyjna cena. Wstępy do ruin majańskich miast. Dziś odwiedzałem te w Ek Balam. Pewnie większość z czytających nawet o nich nie słyszała. Wstęp bagatela 530 peso, czyli prawie 40 dolarów (160 złotych) !!! Dodajcie do tego wyżywienie, bez zbytniego szaleństwa... Dniówka 100 dolarów na luzie... W Meksyku ewidentnie oszaleli z cenami. Stworzyli tu sobie maszynkę do mielenia amerykańskiej forsy. Być może w ten sposób odbijają sobie na jankesach utraty terytorialne na ich rzecz przed dwoma wiekami... Ceny są tutaj wręcz amerykańskie, a przecież kraj zbyt bogatym nie jest... Pamiętam, w jakim byłem szoku, gdy popatrzyłem na cenę czipsów w sklepie, UWAGA – 37 złotych w przeliczeniu !!! Myślałem, że Tajlandia, kraj wzorcowy w tej materii, wie najlepiej, jak wyciągać kasę z turysty, wykręcając jego portfel niczym mokry ręcznik do ostatniej kropli. Oj, ależ byłem w błędzie. Tajowie mogli by pobierać lekcje u Meksykańców...

Dotarłem w trakcie swojego motorkowego Tour de Mexico po Jukatanie do urokliwego miasteczka Valladolid. Piękne pastelowe kolory ozdabiają niskie parterowe budyneczki miasteczka. Masywne kościoły dopełniają kolonialnego czaru tego miejsca. Zielony, zadrzewiony ptak centralny, pełen rozśpiewanego ptactwa, mógłby służyć za wzorzec dla urbanistów, jak takie miejsce powinno wyglądać. Zieleń, NIE betonoza... Wielce urokliwa to mieścina, najładniejsza jaką do tej pory wizytowałem w Meksyku. Spodziewałem się, że opuszczając Majańską Riwierę, oddalając się od wybrzeża, ceny będą wprost proporcjonalnie malały. Nic z tych rzeczy... Tutaj jest podobnież drogo, jak na wybrzeżu...Wiem już, że to moja ostatnia wizyta na Jukatanie. Miejsce to piękne, bez dwóch zdań, ale dla wielce zamożnych turystów. O ile Meksykowi dam jeszcze pewnie szansę w przyszłości, o tyle na Jukatanie moja noga już nie postanie... Przekonałem się raz wtóry, że takie miejscówki, abstrahując od argumentów finansowych, nie są dla mnie. Nie lubię miejsc ociekających masową turystyką, skrajnie komercyjnych, nastawionych maksymalnie na wyciąganie kasy z turysty, przy tym wyzute z autentyczności, bezinteresownego uśmiechu...

Valladolid oprócz walorów miejskich, swego charakteru małego, prowincjonalnego miasteczka o niebywałym uroku, słynie też z pokaźnej liczby urokliwych cenot, znajdujących się w mieście (sic !) lub jego najbliższej okolicy. Najsłynniejsza z nich, kto wie, czy nie najsłynniejsza nawet na całym Jukatanie, to instagramowa cenota Sutun. We wnętrzu potężnej jaskini znajduje się swoisty podest, molo na które przez otwór w sklepieniu jaskini wpadają promienie słoneczne. Gra światła w zależności od jego intensywności i pory dnia jest magiczna. Niebywale piękne to miejsce, choć już bardzo przesiąknięte masową turystyką. Dość powiedzieć, że ustawiają się długie kolejki do robienia instafotek w tym miejscu, a czas jest reglamentowany. Smutne to..., naprawdę. Patrzysz na tych wszystkich ludzi, na ich pozy, napinania się i w duchu sobie myślisz, jak żałosnym jest ta scenka. Nikt nie potrafi się delektować magią miejsca, ważniejsze są dobre pozy na instagrama. W dzisiejszych czasach instagram jest istotniejszy niż wewnętrzne, duchowe odczucia. Patrzę na grupkę całkiem urodziwych dziewczyn, przez pół godziny kwitną w jednym miejscu robiąc tysiące foteczek w rożnych kombinacjach. O tempores, o mores...wypada powzdychać. Przypomniały mi się cudowne cenoty okolic Coby, wolne od tych wszystkich cyrków, z garstką wręcz turystów. Przypomniał mi się wyskok euforii, jakiego doświadczałem odwiedzając owe cenoty...

Valladolid ma masę innych ciekawych cenot. Spędziłem sporo czasu na You Tubie, by wyselekcjonować te, które mnie się mogą najbardziej spodobać. A musicie wiedzieć, że bardziej do gustu przepadły mi cenoty typu zamkniętego, przypominające podziemne jaskinie wypełnione wodą. Zejście do tamtego świata wąskim otworem w ziemi przenosi Cię w krainę magii, naprawdę... dużo bardziej podobają mi się owe cenoty niż te typu otwartego, będące w zasadzie dziurą w ziemi, swoistą studnią. W owych brakuje mi tego dreszczyku emocji, tej dawki mistycyzmu. Takiego typu cenotę odwiedziłem m.in. w okolicach ruin majańskiego miasta Ek Balam, cenotę X Canche, całkiem urokliwą, choć do walorów cenot cobańskich jej daleko...

W drodze szeroko zakrojonej akcji selekcyjnej odpuściłem więc sobie wszystkie popularne cenoty (multiturystyczną Ik Kil), czy cenoty otwarte (jak choćby Oxman, Zahamal) na rzecz pięknych zamkniętych cenot Samula i X Keken. Ponownie poczułem tę dawkę magii, jaką przede mną roztoczyły wcześniej cudowne cenoty cobańskie. Urokiem im wprawdzie nie dorównywały, niemniej miały w sobie tę nutkę mroczności, tajemniczości, które sprawiają, że wchodząc do nich masz tę przysłowiową gęsią skórkę...

Valladolid to jednak przede wszystkim baza wypadowa do dwóch znaczących ruin miast majańskich. Najsłynniejszego majańskiego miasta całego Meksyku, słynnego Chichen Itza, objętego patronatem UNESCO (napiszę o nim w osobnym poście) oraz mniej znanego, choć również bardzo ciekawego Ek Balam. Jak wspomniałem cena wstępu do tego miejsca poraża (530 peso – ok 37 dolarów USD). Miałem rozterki, czy warto wydać takie pieniądze. Mam je zresztą już także po opuszczeniu tego miejsca. Ek Balam to stanowisko archologiczne Majów sporo starsze, bo prawie aż o siedem wieków, od słynnego Chichen Itza. Poświęcone kultowi Jaguara, stąd zresztą tłumaczenie jego nazwy – czarny jaguar. Największy rozkwit przeżywało w okresie klasycznym (lata 600-900 ne), kiedy zamieszkiwało je nawet 15 tysięcy mieszkańców. Znajdują się tutaj typowo majańskie budynki, jak obserwatorium astronomiczne, boisko do peloty oraz świątynia centralna Acropolis. Wielcem był rad, że można wejść na jej szczyt, co już obecnie w przypadku świątyń majańskich jest rzadkością, i z wysokości 31 metrów oglądać układ przestrzenny całej zabudowy owego majańskiego siedliska, jak i zieloną gęstwinę porastającej wszędzie wokół dżungli. W myślach przewijały się sceny ze słynnego filmu Apocalypto, z głowami ceremonialnie ścinanymi na czubku świątyni i turlającymi się w dół po stromych schodach... Mimo, że ponoć takie sytuacje nigdy nie miały rzeczywistego odniesienia do czasów majańskich...

Valaldolid i atrakcje jego okolic bardzo przypadły mi do gustu. Gdyby nie ciepłoty mną targające na samą myśl o tutejszych cenach, wspomnienia z tego miejsca mogłyby mieć wydźwięk wyłącznie pozytywny ...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (47)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
migot
migot - 2023-12-27 04:37
Jukatan, a zwłaszcza stan Quintana Roo są takie drogie - reszta Meksyku jest wyraźnie tańsza, I zupełnie inna w klimacie - daj im kiedyś szanse ;) Ale to prawda, że ceny cenot wystrzeliły w górę w ostatnich latach, I niestety trzeba robić selekcję... Ja bym jednak na Jukatan wróciła, dla cenot i leśnych ruin właśnie...
 
milanello80
milanello80 - 2023-12-27 06:54
Meksykowi i owszem zamierzam dać szansę, ale Jukatanowi serdecznie podziękuję. Ceny kompletnie irracjonalne i do tego ta cała masówa. Nie moja bajka...
 
Marianka
Marianka - 2023-12-27 17:34
O to znaczna i smutna zmiana - 5 lat temu aż tak horrendalnie nie było.
 
milanello80
milanello80 - 2023-12-27 22:02
Jukatan teraz to jest koszmar...
Nigdy więcej.
Trafia do listy moich znienawidzonych miejsc razem z Kostaryką, Dominikaną z Punta Cana na czele, Phuket w Tajlandii, kilkoma mniej istotnymi...
 
 
zwiedził 42% świata (84 państwa)
Zasoby: 1116 wpisów1116 1546 komentarzy1546 14981 zdjęć14981 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.09.2024 - 15.09.2024
 
 
27.04.2024 - 04.05.2024
 
 
24.11.2023 - 01.04.2024