Od 15 lat już moje Święta Bożonarodzeniowe wyglądają kompletnie inaczej niż większości społeczeństwa. Kompletnie nietradycyjnie, bez choinki, bez śniegu, bez wszystkich tych "last christmas", Kevinów i innych z tym czasem się kojarzących. Ja na ten czas, całą zimę zresztą, siedzę sobie w tropikach, pod palemkami i za nic nie dałbym się namówić na "nawrócenie na właściwą ścieżkę". Wolę śmigać w upoconej koszulce, pokonywać długie dystanse rozklekotanym autobusem, ewentualnie, jak obecnie, niedającym pewności pokonania kolejnych kilometrów chińskim skuterkiem, wolę przemierzać gęstwiny buszu, czy też zwyczajnie wylegiwać się na bielutkim piaseczku... Niech każdy spędza swój własny czas, jak lubi. Jedni lubią blondynki, inni brunetki, a jeszcze inni chłopaków. Świat jest dlatego właśnie piękny, że jest unikalny, niepodrabialny i wyjątkowy. Tak samo ludzie, niech każdy będzie kowalem swego losu, niech każdy spędza swój własny czas według własnych upodobań...Nie mnie tu oceniać, co jest słuszne i czyja droga właściwa...
W tym roku na Święta, w pierwszy dzień Świąt, sprawiłem sobie bardzo wyczekiwany, drogocenny dla mnie prezent. Odwiedziłem miejsce, główne w zasadzie dla którego przyjechałem tutaj do Meksyku, a którego odwiedziny już latami planowałem i które jakoś zawsze było mi nie po drodze. Odwiedziłem kolejny z obiektów z listy 7 nowożytnych cudów Świata, najsłynniejsze majańskie miasto –
Chichen Itza...
Zerwałem się wczesnym rankiem, by uniknąć tłumów, jakie dzień w dzień nawiedzają to miejsce. O moim wstręcie do masowej turystyki wielokrotnie nadmieniałem, nawet w poprzednim poście...Z perspektywy czasu idea okazała się słuszną. Nie miałem tego miejsca wyłącznie dla siebie, aż tak dobrze nie było. Ale wizytowałem je w sposób umożliwiający choćby robienie zdjęć bez gawiedzi ludzi przemieszczających się w tę i z powrotem przed Twoim obiektywem. Mogłem też choć namacalnie delektować się miejscem. A co by o nim nie powiedzieć, ile by nie utyskiwać na jego komercyjny charakter, jest to miejsce wyjątkowe. A miejsca wyjątkowe nie bez kozery mają to do siebie, że przyciągają tłumy turystów...Fakt ten już lata temu przyjąłem do świadomości. Tak jest i tak być musi, moje utyskiwania tego nie zmienią...
W moich postach raczej powstrzymuję się od przesadnego, detalicznego opisywania miejsc. Jest wikipedia, wujek google, bezkresne otchłanie internetu, od nich mądrzejszym nie będę... Parę słów nadmienić jednak warto. Piszę cały czas o Chichen Itza, jako o mieście Majów, a to tak nie do końca prawda. Fakt, że wzniesione zostało przez Majów w IV wieku, następnie przez nich z niewiadomych przyczyn opuszczone, by następnie przy udziale najeźdźców z Środkowego Meksyku – Tolteków i Majów z ludu Itza, ponownie zasiedlone. Z tego też okresu (IX w) pochodzą największe zabytki miasta –
słynna świątynia El Castillo, największe boisko w całej Mezoameryce do ceremonialnej gry (tzw. ulama) w pelotę, czy też Świątynia Wojowników. Toltekowie rozpowszechnili też kult pierzastego węża Quetzalcoatla, u Majów zwanego Kukulkanem, któremu to poświęcona jest główna i najbardziej znana świątynia kompleksu El Castillo. Stanowi ona swoisty fenomen i dowód na to, jak zaawansowaną wiedzę na temat matematyki, geometrii i astronomii posiedli Majowie. W dniu równonocy, pierwszego dnia wiosny i jesieni, ma tutaj miejsce niesamowity spektakl światła i cienia. Zachodzące słońce rzuca cień na północną ścianę El Castillo, a oczom widzów ukazuje się spełzający po kamiennym zboczu symetryczny, świetlisty wąż Kukulkan. Ten niesamowity pokaz trwa 3 godziny i 22 minuty i stanowi namacalny dowód niezwykłej wiedzy i geniuszu cywilizacji Majów...
W kompleksie spędziłem ponad pół dnia. Nigdzie mi się nie spieszyło, chciałem się napawać widokami, delektować magią i niezwykłością miejsca. Z godziny na godzinę liczba zwiedzających gęstniała. Znów obserwowałem ten ciekawy paradoks socjologiczny dzisiejszych czasów. Miałem wrażenie, jakby większość osób przybyła tu, by zdobyć zdjęcia przede wszystkim tej głównej świątyni, zaspokajając swą próżność w najróżniejszych pozach i figurach, a nie by zadowolić swe potrzeby poznawcze... Kompleks Chichen Itza to niewątpliwie miejsce wyjątkowe, warte odwiedzin. Nasunęły mi się jednak przemyślenia, czy aby jego umieszczenie na liście 7 nowożytnych cudów Świata jest słuszne i właściwe. Jak się to ma choćby do kambodżańskiego Angkoru, moim zdaniem najwybitniejszego dzieła ludzkiej ręki w całej historii ludzkości. Który to, nie wiedzieć czemu, został pominięty na tej liście...
To był piękny Bożonarodzieniowy dzień ... Oby więcej takich na przyszłość...