Wykorzystałem spokojniejszy czas moich meksykańskich motorkowych wojaży na podsumowanie mojego podróżniczego roku 2023. Najlepszego podróżniczo w moim dotychczasowym podróżniczym życiu...
Ad rem...
Siadasz, notujesz, zastanawiasz się, podliczasz, wracasz ze wspomnieniami. Dopiero z perspektywy czasu jesteś w stanie docenić, jakim niesamowitym jesteś szczęściarzem, że było Ci danym postawić stopę w tylu niezwykłych miejscach. Że smakowałeś tego Świata pełnymi garściami, że uśmiechałeś się do tych staruszków z zapyziałych drewnianych domków, że podziwiałeś te wszystkie cuda natury, zwierzęta w ich naturalnym środowisku, ponadwiekowe zabytki. Że w ciągu roku doświadczyłeś tyle, że w całym swoim przedpodrózniczym życiu, przez kilkanaście, kilkadziesiąt lat, połowy tego nie byłeś w stanie zobaczyć. I w gruncie rzeczy jesteś z siebie dumny. Miałeś cele, wyznaczyłeś je sobie, odhaczałeś kolejne, nie raz kosztowało Cię to sporo wyrzeczeń, nie raz rzucałeś inwektywami, chciałeś wrócić do normalności. Ale potem wystarczył Ci ten uśmiech bezzębnej staruszki, te podgwizdywanie malutkich tarsierów, ta euforia z pływania koło olbrzymiego rekina wielorybiego, wesołej uchatki morskiej, ta satysfakcja z wyjścia na wulkan... I dopiero wtedy znów uświadomiłeś sobie, że to wszystko miało sens... Jestem bardzo dumny z mojego kolejnego podróżniczego roku.
Pisałem w zeszłym roku, jak wielce pandemia zmieniła w moim postrzeganiu Świata, w otwarciu się na inne niż tylko ukochane azjatyckie destynacje, w wizji mojego miejsca w Świecie i moich podróży po tym naszym ziemskim padole. Pisałem, że to był najlepszy podróżniczo rok, obfitujący w wiele niesamowitych wypraw w masę unikalnych miejsc, ku destynacjom ku którym głowa i myśli latami rwały. Pisałem wówczas, że wielce mnie duma przepełniała mogąc tyle marzeń w ciągu raptem dwunastu miesięcy spełnić. Nie śmiałbym wówczas nawet cichuteńko przypuszczać, że przyjdzie mi odesłać dokonania ubiegłego roku do lamusa, mogąc w kolejnym – 2023, szczycić się statusem jeszcze piękniejszego,
najpiękniejszego podróżniczo roku podczas 15 intensywnych lat mojej podróżniczej przygody i pasji...
No to po kolei...
Wyliczyłem, że w 2023 roku
byłem w podróży prawie 280 dni w roku, na co patrząc od drugiej strony wychodzi że leniuchowałem raptem tylko koło 70 dni... Nie tak źle. Odwiedziłem w tym czasie
22 kraje Świata (licząc też Polskę, do której wpadam w gości) na 4 kontynentach, w tym kilka nowych krajów, w których nie było mi danych być do tej pory. Odbyłem łącznię
48 lotów samolotem, co skrupulatnie program podliczył, stwierdzając że
ponad 3 razy okrążyłem kulę ziemską. Mój
projekt odwiedzenia 100 krajów zbytnio się nie rozwijał. Faktem jest, że gdybym się uparł, w tym roku miałby finalizację. Ja jednak zawsze przedkładałem jakość nad ilość, stąd wolałem poświęcić więcej czasu jakimś konkretnym krajom i destynacjom, niż zaliczaniu nowych do kolekcji. Lubię też wracać w ulubione mi destynacje, toteż sporo było tych powrotów w tym roku. Cenię sobie zwłaszcza fakt, że mogę rokrocznie kilka miesięcy być w Indonezji. Podobnież, że mogę spędzać każdą zimę, ta obecna jest już 15stą z rzędu, w tropikach, wiejąc jak najdalej od krainy zimna, chłodu i szarości... Dla mnie wiele to znaczy...
Co takiego udało mi się zobaczyć :
- pierwsze kilka miesięcy roku, łącznie zresztą z ostatnim poprzedniego, spędziłem na eksploracji Ameryki Łacińskiej i Karaibów. Jak wspominałem pandemia sporo zmieniła w mojej głowie, stąd szerzej zacząłem wychylać swój łeb, do tamtej pory ślepo zapatrzony wyłącznie w Azję, ku innym destynacjom. W efekcie trzecią kolejną zimę, aktualnie zacząłem już czwartą, spędziłem na zachód od Europy. W trakcie tych wojaży spełniłem dwa wielkie podróżnicze marzenia. Ruszyłem śladami mistrza Fiedlera, odbywając rejs starym statkiem po samej Amazonce. Była to jedna z największych przygód mojej podróźniczo-życiowej drogi. Wpadłem też z wizytą, co stanowiło drugie wielkie podróżnicze marzenie, zresztą dwa razy w mijającym roku, na słynne darwinowskie wyspy Galapagos.
W trakcie tych zimowych wojaży odwiedziłem
Kolumbię, w której spędziłem 2 miesiące. Liznąłem tylko
brazylijskiego pogranicza w Amazonii. Wpadłem na kilkanaście dni do
Peru, odwiedzając głównie jego Amazonię, ale gdzie miałem też kilka nieprzyjemnych przygód. Zauroczył mnie
Ekwador i to na tyle, że odwiedziłem go ponownie w grudniu tego roku, spędzając łącznie w tym kraju 1,5 miesiąca. Rozkochał mnie w sobie wyspami Galapagos, pięknymi wulkanami i wodospadami, swoją dziką Amazonią. Jak zwykle nie zawiodła mnie
Panama, w której byłem już łącznie wielokrotnie. Wpadłem z wizytą na piękne karaibskie wyspy
Aruba i
Curacao, które oprócz cudownych plaż zauroczyły mnie swą kolorową, kolonialną zabudową stolic. Kolejnym hitem zimowych wojaży była
Kuba. Ile by jej nie opisywać, nie sposób ją ująć słowami. Na tyle mnie zachwyciła, że wracam tej zimy aż na 2 miesiące na jej łono.
- wiosną, jak zwykle nieco przyhamowałem po wielce aktywnej zimie, co nie znaczy, że było leniwie. Odwiedziłem jak co roku w tym czasie
Polskę. Wpadłem z wizytami do sąsiednich
Czech, Słowacji, Austrii. Na majówkę uderzyłem na Bałkany, eksplorując dwa do tej pory nieznane mi kraje –
Macedonię i Kosowo- w czerwcu wróciłem do ukochanej Azji, w której byłem aż do połowy października. W drodze do odwiedziłem Stambuł w
Turcji. Najwięcej czasu w roku, jak zawsze spędziłem w mojej uwielbianej
Indonezji, miejscu w Świecie w którym mi najlepiej...Znów przyszło mi patrzyć w czeluście olbrzymich rekinów wielorybich, olbrzymie oczka miniaturowych tarsierów, podziwiać ceremonie pogrzebowe Toradżów, kroczyć po zielonych polach ryżowych Bali, uśmiechać się do waranów z Komodo, włazić na wulkany. Można by mnożyć i wymieniać. Trochę czasu spędziłem też w
Malezji (około 3 tygodni) i w
Singapurze. Hitem lata była moja pierwsza, teraz wiem już że jedna z wielu na przyszłość, wizyta w kapitalnej
Japonii. Wyjeżdżałem zafascynowany kulturą tego kraju. Na tyle mi przypadła do gustu, że wydłużyłem w niej pobyt kosztem
Korei Południowej, na którą zostały mi dosłownie pojedyncze dni...
- jesienią dwa tygodnie spędziłem w
Polsce. W listopadzie miałem lecieć do Arabii Saudyjskiej i Bahrajnu, niemniej odwołano nam loty. Za uzyskane odszkodowanie poleciałem spełnić marzenie o locie balonem w Kapadocji w
Turcji, którą tym samym odwiedziłem drugi raz w tym roku. Wpadłem też po latach z wizytą do Wiednia w
Austrii- po powrocie z Turcji, przepakowałem rzeczy i ruszyłem na kolejną, aktualnie trwającą, czwartą zimówkę (a w ogóle 15stą z rzędu) w Ameryce Łacińskiej. W drodze do miejsca docelowego złożyłem wizytę w Toronto w
Kanadzie. Na 3 tygodnie ponownie zawitałem w
Ekwadorze. Nawet w najśmielszych myślach nie przypuszczałbym, że będzie mi danym wizytować słynne wyspy Galapagos dwa razy w tym samym roku. Znów było pięknie, kolejny raz przekonałem się, jak niesamowicie bogatym w atrakcje jest ten uroczy kraj.
- wolny okres okołoświąteczny pomiędzy Ekwadorem a Kubą, do której lada dzień na dłużej wracam, spędzam na skuterkowych wojażach po miastach Majów na Jukatanie w
Meksyku. Niestety koniec roku spędzony w tym totalnie zepsutym komerchą skrawku meksykańskiej Ziemi nieco popsuł mi do tej pory perfekcyjny podróżniczo i wolny od podobnych rozczarowań rok...
Było bogato, bardzo aktywnie, czasem nawet aż za bardzo. Odpoczywania to jeszcze zaznam sporo, zwłaszcza kiedyś, oby jak najpóźniej. Naodpoczywam to się kiedyś sporo, w malutkiej drewnianej skrzynce. Teraz czas na korzystanie z życia. Ono tak strasznie zapieprza. Trzymając się tej dewizy mam kilka ciekawych planów na kolejny 2024 rok. Chciałbym na pewno odwiedzić kilka nowych mi destynacji, kilka nowych krajów na bardzo już rozbudowanej liście z projektu 100 krajów do odwiedzenia, zakończyć odwiedziny wszystkich już obiektów z listy 7miu nowożytnych cudów Świata... Zapowiada się kolejny niezwykle interesujący podróżniczo rok...
Tymczasem, korzystając z okazji chciałbym wszystkim życzyć Wszystkiego Najlepszego w Nowym roku, refleksji nad własnym życiem, wyhamowania w pędzie dzisiejszego Świata, krzty minimalizmu w życiu, zrozumienia że pieniądze powinny być środkiem, nie celem. Że życie tak ucieka, że kiedyś, ulubione słowo wielu, może już być za późno na wiele rzeczy. Marzcie, korzystajcie, podróżujcie
Szczęśliwego Nowego 2024 Roku...i masy niesamowitych podróży...