O ile Boliwia mnie od samego początku zauroczyła swym folklorowym charakterem, sielskimi widokami, majestatycznymi Andami, o tyle wjazd do jej stolicy (administracyjnej), w aglomeracji prawie dwumilionowego miasta
La Paz, przeniósł mnie w odmęty chaosu. Sporo takich obrazków w życiu widziałem. Większość jednak w Azji. Obrazy z ulic Bangladeszu czy Indii przewijały mi się w najlepsze przed oczyma... Chaos, chaos i jeszcze raz chaos. Sporo alkoholików, bezdomnych, biedoty na ulicach. Żadne przepisy drogowe nie obowiązują, nikt nie używa świateł, nie respektuje sygnalizacji świetlnej, za to klaksony trąbią w najlepsze. Spaliny gryzą w oczy niemiłosiernie, czasem nie idzie wytrzymać. Korki uliczne niemożliwych rozmiarów, szybciej idzie dojść do miejsca docelowego piechotą. Dramat... I jeszcze raz dramat...
Skompletowałem w końcu 3 najwyżej położone stolice Świata (1. La Paz - 3782 m, Quito - 2850 m, 3. Bogota - 2625 m). La Paz jest na czele tej listy. A gdyby dodać, będące de facto jej dzielnicą górne miasto - El Alto - 4150 m , to przoduje pod tym względem z przygniatającą przewagą nad konkurencją. Pięknie połozone wokół okolicznych andyjskich szczytów, rozlewa się po okolicznych wzniesieniach. Tutaj ciągle się chodzi z górki lub pod górkę, co przy tych wysokościach naprawdę przyprawia o zawroty głowy. Na tyle by było splendoru dlań. Miasto to generalnie nie za ciekawe, paskudne wręcz, najbrzydsza bez dwóch zdań stolica na kontynencie południowoamerykańskim. Jej główne atrakcje znajdują się w zasadzie poza granicami miasta. Będzie o nich w kolejnych postach. W samym mieście w zasadzie atrakcji tyle, co kot napłakał.
Z przyzwoitości wspomnieć można o :
- miejskim ryneczku, Plaza Murillo, najbrzydszym placu centralnym,.jaki widziałem w którejkolwiek z południowo-amerykanskich stolic, z sypiącymi się budynkami, nieprzystającymi do swej rangi budynkami administracji państwowej,
- urokliwych uliczkach skupionych wokół Marketu Czarownic (Mercado de Brujas), z kolorowymi sklepikami, pięknymi muralami, ale i zarodkami alpak wiszącymi u frontów sklepików,
- całkiem ciekawej architektonicznie bazylice Św. Franciszka, której budowę zapoczątkowano w 1548 roku w stylu andyjskiego baroku,
- kolejce linowej teleferico, będącej transportem publicznym, pozwalającej na podziwianie miasta ze sporej wysokości, po niezwykle niskich cenach, przy tym odciążajacej już i tak przeciążony do granic możliwości miejski transport. W tej chwili La Paz posiada imponujące 10 linii kolejki linowych z 30 stacjami wlącznie. Aż przypomniało mi się podróżowanie podobnymi kolejkami linowymi w kolumbijskim Medellin,
- hipsterskiej dzielnicy Sopocachi z barami i kafejkami,