Dziś będzie o drugim boliwijskim miejscu, które od dawna przenikało moje podróżnicze myśli. Które wiedziałem, że muszę odwiedzić, gdy tylko uda mi się w końcu dotrzeć do tego południowoamerykańskiego kraju. Ale po kolei...
Najgorsze, jak człowiek chce, a nie może... W podróży też tak bywa. Możesz mieć wszystko idealnie zaplanowane. Zwłaszcza w momentach, gdy nieodłącznym towarzyszem Twojej podróży są uciekający czas i chęć odwiedzenia w tym właśnie czasie kilku pociągających Cię miejsc. Samo chciejstwo nie wystarczy. Są czynniki, którym nie po drodze z Twoją własną wolą, chciejstwem i pragnieniami...
Tak było właśnie odnośnie mojej kolejnej boliwijskiej destynacji.
O
pustyni Salar de Uyuni, największej solnej pustyni Świata, marzyłem od dawna. Znajduje się ona w południowej części kraju, w pobliżu granicy z Chile. Plan zakładał jej wizytację w trakcie trzydniowej przeprawy przez pustynię, dalej śladem cudownych kolorowych lagun przygranicznych, wreszcie jej przekroczenie i dotarcie do już chilijskiego miasta San Pedro de Atacama, bazy wypadowej ku najbardziej suchej pustyni Świata - Atacamie właśnie.
Niestety tu plan się posypał. Boliwia wymyśliła sobie przeprowadzenie powszechnego spisu ludności, w trakcie którego obowiązkowo zamknęła obywateli, ale i turystów, w miejscu zamieszkania, odpowiednio hotelach, z bezwzględnym zakazem ich opuszczania. Cały kraj dosłownie stanął, nic nie funkcjonowało, ani knajpy, ani transport, granice. Dosłownie nic... Skojarzenia z balijskim swiętem Nyepi same nasuwały się w myślach. Tyle, że tam nie wolno wychodzić, bo po ulicach w tym dniu przechadzają się duchy i demony. W Boliwii hulał nimi tylko wiatr... W efekcie trzydniowego, dobrze przemyślanego programu nijak nie dało się zrobić. Dobrze, że starczyło choć czasu na samą pustynię Salar de Uyuni...
Salar de Uyuni, jak wspominałem, to
największa solna pustynia Świata (ponad 10 tys.kilometrów kwadratowych). Pod warstwą soli zalegają z kolei potężne (50-70% zasobów światowych), największe w Świecie pokłady litu. Już pod tymi względami miejsce to unikalne.
Gdy przybyć tu w odpowiednim okresie roku, co było moim udziałem, czasie gdy na pustyni zalega woda, stanowi ona największe lustro Świata, odbijające efekty i dające fantazji pole do popisu w tym względzie. Dżipy suną po pustyni, turyści wyginają się w wymyślnych pozach, optyka pustyni zakłamuje rzeczywistość. Granica pomiędzy przestrzenią ziemską a niebem zanika, rozmywa się, sprawiając że ma się wrażenie kroczenia w powietrzu...Popatrzcie zresztą na zdjęcia... Nic więcej dodawać nie trzeba...