Usiadłem sobie na kamieniu, pośrodku słynnej
Fairy Meadows i nie mogłem uwierzyć własnym oczom... To ma być ta słynna bajkowa łąka, jedno z najsłynniejszych i ponoć najpiękniejszych miejsc w całym Pakistanie... ?
To dla tego miejsca zrywałem się brzaskiem, gnałem przez 6 godzin, ponad 200 kilometrów motocyklem ? Potem kolejne dwie jeepem po jednej z najniebezpieczniejszych dróg świata, nieraz z kołem na krawędzi przepaści, grdyką wciśniętą gdzieś między wyjątkowo spięte kolana, przeciekającym pampersem ? Następnie kolejne dwie godziny trawersem ku górze piechotą... I wszystko po to ?
Po to, by zobaczyć pełną komercji, nad wyraz zabudowaną, kompletnie turystyczną i nijak urokliwą łączynę ? Przecież ja tu wcześniej widziałem anielskie łąki Makoli, Darkot, podobnież dzikie i nieokiełznane masową turystyką przepasne łąki Shanduru... Kolejny tylko raz uświadomiłem sobie, jak zgubny wpływ niesie ze sobą komercjalizacja niegdyś dziewiczych miejsc...
I pewnie odwróciłbym się na pięcie, mimo zmęczenia pognał z powrotem, gdyby nie jedna myśl, która mnie uświadomiła...
Przecież ja tu nie przyszedłem dla tej marnej łączyny... Przecież ja tu przyszedłem dla niej, jej wysokości królowej... Królowej pakistańskich Himalajów, ku słynnej
Nagiej Górze, nazywanej "killer Mountain", przepięknej Nanga Parbat (8126 m). Kolejnemu z wielu już przeze mnie naocznie widzianych ośmiotysięczników... W dodatku jednemu z najbardziej niebezpiecznych dla himalaistów. Zajmującemu niechlubne 3 miejsce na tej liście, zaraz za Annapurną i K2, z 21 % wskaźnikiem śmiertelności...
Pięknie wyglądała Nanga Parbat w promieniach zachodzącego słońca, jeszcze piękniej o poranku dnia kolejnego. Niczym z obrazów impresjonistów, idealna, srebrzyście, połyskliwie biała. Prawie na wyciągnięcie ręki...
Postanowiłem stanąć jeszcze bliżej, jeszcze z bliższa przyjrzeć się jej majestatowi. Po długim, kilkugodzinnym trekkingu, stanąłem w bazie pod Jej Wysokością, dokładnie na 3850 metrach. Wyżej wyjść już nie mogłem. Lista ofiar Killer Mountain niechybnie powiększyła by się o kolejną osobę. Byłem z siebie dumny... Na tyle, na ile mogłem dałem rady. Na tyle, na ile mogłem stawiłem czoła Nanga Parbat...