Tu na krańcu Świata, na Ziemi Ognistej, chmury leżą tak nisko, jakby miały zaraz osiąść i przykryć tą smaganą wiatrami ziemię niczym puchową perzyną. Nigdzie jeszcze nie widziałem tak nisko zalegających chmur...Pogoda dopisuje, deszczu nie ma, choć te 15 C to dla mnie, osobnika ciepłolubnego, ciągle za mało...
Przerzuciłem się autobusem na stronę chilijską, do w sumie (jeżeli nie liczyć Ushuaia, które jest sensu stricte na wyspie) najbardziej na południe wysuniętego miasta kontynentu południowoamerykańskiego. Miasto
Punta Arenas jest już sporawe, całkiem ciekawe, z kilkoma atrakcjami w samym mieście i wokół. Choć raptem kilka godzin, maksymalnie jeden dzień, wystarczyłyby na jego odwiedziny. I pewnie nie zatrzymałbym się tutaj na dłużej, gdyby nie jedna okoliczność. Otóż w jego pobliżu, za zatoką Magellana, po chilijskiej stronie Ziemi Ognistej, znajduje się kolonia przepięknych
pingwinów królewskich, jedyna taka kolonia tych dostojnych, pięknie kolorowych, drugich z największych w pingwinim światku (po pingwinach cesarskich) ptaków, znajdująca się poza terenami subpolarnymi. Źle żyłoby mi się ze świadomością, że byłem tak blisko, a nie odwiedziłem tych unikalnych ptaków...
Wrażenia ?
Cała wycieczka po
Ziemi Ognistej, mimo że trwała aż 15 godzin, była niesamowitą skarbnicą informacji o tych ziemiach. O plemieniu Sak'nam zamieszkującym te tereny przed dotarciem tu białego człowieka, ich masowej i kompletnej eksterminacji przezeń w XIX i XX w . O faunie i florze tych terenów. Penetracji słynnej cieśniny przez Magellana w trakcie jego rejsu dookoła Świat. Potentacie wełniarskim Menendezie i jego ciemnej stronie życia. Wisieńką na torcie rzecz jasna była wspomniana już wizytacja kolonii pingwinów królewskich. Niesamowite przeżycie...W bonusie zobaczyłem też strusie nandu, guanako, wieloryby, delfiny, masę polarnego ptactwa... Piękny dzień...
Rrasumując, warto uczynić miasto Punta Arenas miejscem swojej eksploracji w trakcie wizyty na tych terenach. Zwłaszcza z uwagi na unikalną możliwość spotkania z pingwinami królewskimi właśnie...
P.S. wizytę tutejszej kolonii pingwinów magellana na wyspie Isla Magdalena sobie celowo odpuściłem, jako że podziwiałem je już w trakcie niedawnego rejsu po cieśninie Beagle'a w Ushuaia.