Koniec roku, jak zwykle skłania ku refleksjom... Popatrzeniu z perspektywy tych trzystu kilkudziesięciu dni na ich nieuchronny upływ. Na to, czy wchodząc w kolejny możesz to zrobić z poczuciem dobrze zagospodarowanego czasu, wypełnienia celów, spełnienia marzeń, samozadowolenia, czy wręcz przeciwnie. Lubię pisać te swoje podsumowania roku, dzięki nim uzmysławiam sobie, jak piękne życie prowadzę...
Ja jestem
zadowolony. Nawet bardzo...
Wspominałem już o tym nie raz, że odejście z tego Świata najbliższej mi osoby, lata już temu, skłoniło mnie do wielkich zmian w życiu. Podobnież okres covidowy, totalne uziemienie, pozwoliły z innej perspektywy popatrzeć na Świat. Kiedyś jeździlem po tej naszej cudownej planecie dużo, zdecydowanie więcej niż przeciętny Kowalski. Od czasów covidowych jeżdzę już bez przerwy. W tym, mijającym już roku w drodze byłem przez nieco ponad 2️⃣7️⃣0️⃣ dni. W zasadzie jedynie wiosną na chwilę przycupnąłem, przypominając sobie, jak to jest wieść osiadły, nie koczowniczy, tryb życia. Odwiedziłem w tym czasie 2️⃣0️⃣ krajów (wliczając Polskę, gdzie jestem gościem), większość z nich wtóry już raz. Odbyłem łącznie 5️⃣1️⃣ lotów samolotem, co skrupulatnie program podliczył, stwierdzając że ponad 4️⃣razy okrążyłem kulę ziemską
.
Okres zimowy spędziłem (ponad 4 miesiące w kupie) w Ameryce Łacińskiej (
Kuba,Panama, Peru Boliwia, Chile). Praktycznie dopiąłem już listę wszystkich dwudziestu-kilkuś krajów latynoamerykańskich (został mi tylko Paragwaj). Wiosną też nie leniuchowałem, mimo wolniejszego trybu podróżowania. Odskoczyłem na Kaukaz (
Azerbejdżan, Gruzja, Armenia). Zajrzałem też do
Włoch, Austrii, Słowacji, czy Czech. Lato i jesień spędzilem, prawie 5 miesięcy, w mojej ukochanej
Indonezji, wizytując raz wtóry już wiele z jej topowych miejscówek. Odskoczyłem stąd też do
Chin, które były jednym z największych hitów, chyba największym , mojego tegorocznego podróżniczego roku. Zajrzałem też na kilka dni do
Singapuru i Malezji. Teraz znów całą zimę włóczę się po Ameryce Południowej (
Kolumbia, Urugwaj, Argentyna, Chile) przemierzając aktualnie jej subpolarne tereny (Patagonia i Ziemia Ognista).
Odwiedziłem w minionym roku szereg hitowych destynacji, miejsc o których niejedna podróżnicza dusza marzy i ku którym rzewnie wzdycha (ja na pewno) :
➡️patrzyłem na zaginione miasto Inków, słynne Macchu Picchu z punktu widokowego hen ponad nim (Wayna Picchu),
➡️podziwiałem tęczowe barwy słynnej Rainbow Mountain,
➡️pływałem po najwyżej położonym żeglownym jeziorze Świata - Titicaca
➡️zjechałem rowerem słynną "Drogą Śmierci" w Boliwii,
➡️nocowałem, po raz kilkunasty już, w bajkowej "wiosce smerfów", wiosce ludu Manggarai - Wae Rebo na Flores w Indonezji,
➡️oglądałem swe lustrzane odbicie na pustyni Salar de Uyuni ,
➡️paliłem cygara na Kubie, jeżdząc przedepokowymi limuzynami,
➡️odwiedziłem "koniec Świata" na Ziemi Ognistej w argentyńskiej Ushuaia,
➡️stanąłem oko w oko z jednym z majsłynniejszych lodowców Świata - Perito Moreno,
➡️patrzyłem waranom w oczy, pływałem z rekinami wielorybimi czy mantami w Indonezji,
➡️przekraczałem te wszystkie szklane mosty w Chinach,
➡️byłem poraz enty już na szczycie największej buddyjskiej świątyni Świata - Borobodur,
➡️spłynąłem rzeką Li w Guilin podziwiając tamtejsze magiczne formacje krasowe,
stanąłem pod Wielkim Buddą z Leshan,
➡️odbyłem trekingi po górach avatarowych w Zhanghjiajie,
➡️podziwiałem pingwiny, orangutany, nosacze, misie Panda, tarsiery, makaki czubate, kondory, alpaki, warany, masę innych zwierząt w ich naturalnym środowisku,
➡️byłem na wulkanach błotnych w Azerbejdżanie,
➡️oglądałem mecz Milanu na żywo,
➡️wizytowałem armeńskie monastery, chaczkary,
➡️odbyłem rejsy po słynnych cieśninach Magellana i Beagle'a,
➡️schodziłem wzdłuż i wszerz szereg stolic światowych (Bogota, Lima, La Paz, Hawana, Montevideo, Santiago, Buenos Aires, Baku, Tbilisi, Erewań, Singapur, Kuala Lumpur),
➡️doświadczyłem masy innych niesamowitych przygód w przepięknych miejscach, raz wtóry przekonując się, w jak pięknym miejscu przyszło nam mieszkać...
Przeżyłem w tym czasie tyle niesamowitych przygód, poznałem tylu ludzi, że niejeden człowiek przez całe życie tyle nie doświadczy. Mnie ciągle mało. Ciągle mam ten głód po więcej, ciągle Świat mnie fascynuje, zachwyca, wzrusza, intryguje, rozkochuje w sobie. Ciągle mam energię, by ten plecak zarzucić na plecy i ruszyć w nieznane. By chodzić w przybrudzonej koszulce, przedzierać się przez błota, dżunglę, by zobaczyć jakieś piękne zwierzątko. Życie jest tak kruche i nieprzewidywalne, że jutro na pewne rzeczy czasu już możesz nie mieć.
Życzę więc wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku, pełnego przyjemnych doznań, kolorowania go pastelowymi (nie czarno-białymi) kredkami, sprawiania, by co rano chciało się wstawać z uśmiechem na twarzy.
Happy New Year ...