To jedna z najpiękniejszych scen w historii światowej kinematografii. Kiedy Jeremy Ironns w filmowej osobie jezuickiego misjonarza, mozolnie wspina się na potężne urwiska wodospadu Iguazu, z misją szerzenia wiary zamieszkującym hen ponad wodospadami indianom Guarani. W tle przygrywa cudowna muzyka Ennio Morricone (Gabriel's Oboe), w której melancholijnie, choć dostojnie prym wiedzie flet. Sceny z filmu "Misja" kręcone w otoczeniu majestatycznych, jednych z najsłynniejszych i najpiękniejszych na Świecie, wodospadów Iguazu, w połączeniu z niemającą sobie równych muzyką mistrza Morricone to poezja w najczystszej postaci.
Dziś sam stanąłem przed ogromem tych wodospadów, przed pionową ścianą wody w słynnej
Gardzieli Diabła. Przed oczami przetoczyła mi się wspominana scenka z cudownej "Misji". Spojrzałem hen ku górze. Oczami wyobraźni widziałem samego Jeremy Ironnsa kamień po kamieniu z mozołem wspinającego się na szczyt wodospadów. Nie miałem wprawdzie w planie ruszyć jego śladem. Co to to nie...Wolałem długimi minutami jedynie tylko patrzeć i się rozmarzać. Nawet tłumy turystów jakoś wybitnie mi nie przeszkadzały. Scenki filmowe nieprzerwanie przelatywały przed oczami. Cudowna muzyka Morricone przygrywała w myślach... Dawałem myślom się ponieść. Pozwalałem im na to. Gdzie i kiedy bowiem, jak nie w takim miejscu ? Znowu spełniłem swoje wielkie podróżnicze marzenie, kolejne z samego czubka mojej listy podróżniczych marzeń. Stanąłem pod owymi słynnymi 275 -cioma kaskadami
wodospadów Iguazu. Największym systemem wodnym świata.
Najpiękniejszymi wodospadami Świata.
Pięknie jest móc spełniać swoje marzenia. To jest coś, co Cię w życiu napędza do działania, pobudza do chciejstwa, skłania do aktywności, inspiruje. Warto mieć marzenia. W momencie ich spełnienia czuje się tę niesamowitą satysfakcję i szczęście. A to jedne z najprzyjemniejszych doznań w życiu. Warto dać szansę tym doznaniom, jak najczęściej je uzewnętrzniać...Ja daję, zapewne dlatego uważam się za niesamowicie szczęśliwego człowieka...
Miałem przyjemność, dzień po dniu, odwiedzić wodospady Iguazu, po obu stronach -
brazylijskiej i argentyńskiej. Istnieje odwieczny spór w doktrynie, po której stronie są piękniejsze, bardziej majestatyczne, Niechętnie wracałem na dzień do Argentyny, pomny cen tam aktualnie obowiązujących. Z niesmakiem sobie przypomniałem moje niedawne wojaże po Argentynie (raptem 1,5 miesiąca temu) i kosmiczne ceny w tym kraju obowiązujące. Po stronie argentyńskiej czeszą niemiłosiernie. W Brazylii za dojazd pod wodospady zaplaciłem równowartość dolara, w Argentynie sześć razy więcej. Za wstęp po stronie argentyńskiej dwa razy więcej. Trzeba jednak przyznać, że było warto. Wodospady po stronie argentyńskiej są zdecydowanie bardziej imponujące. Jest też ich więcej, bo jakieś 80 % ze wszystkich 275 kaskad. A już podziwianie gardzieli diabła... W Brazylii na nią patrzysz. W Argentynie masz wrażenie jakbyś temu diabłu wprost do jego gardzieli zaglądał, właził, chciał się rozgościć w najlepsze. I co najlepsze przyjemnie Ci z tym....Widok doń z kategorii tych, które latami będziesz wspominał...