Wizytę w RPA rozpoczęliśmy od odwiedzin najsłynniejszej oazy dzikiego zwierza w tym kraju, przy tym jednego z najsłynniejszych Parków Narodowych całej Afryki -
Parku Narodowego Kruger'a .
Na jego odwiedziny przeznaczyliśmy pełne 3 dni, choć na jedną noc musieliśmy opuścić podwoje Parku, bo nigdzie na campach nie było miejsc. Wielki to problem w tym momencie, bo cała masa emerytów, głównie lokalnych, opanowała Park. W efekcie kompletnie nie ma wolnych miejsc na campach. Cudem udało nam się zarezerwować jedno miejsce na Balule Camp na jedną noc. Przez 3 dni objechaliśmy spore rubieże środkowej i południowej części tego olbrzymiego Parku ( prawie 20 tys. km²- 7my największy w Afryce). Ów park jest świetnie przygotowany pod turystykę, zajazdy, restauracje, miejsca piknikowe, stacje paliw, doskonałe drogi. Idealny dla niedzielnych turystów. Stąd dominująca liczba ludzi w podstarzałym wieku. Bez problemu idzie tutaj sobie poradzić bez napędu na 4 koła. Najgorszej jakości drogi są tutaj ciągle w lepszym stanie niż te najlepszej jakości w parkach Botswany...
Nic tylko jeździć i szukać dzikiego zwierza. Przy odrobinie szczęścia, nam się w tej kwestii nie darzyło, idzie tu podobno skompletować wielką piątkę. Generalnie w ogóle nie mieliśmy tutaj szczęścia, czy to do kotów (lwy, lamparty, gepardy, itp.), czy do rzadziej spotykanych zwierząt. Z tych rzadziej widywanych udało nam się natrafić na cywetę afrykańską. A tak...sporo słoni, żyrafy, zebr, gnu, impal, bawołów. Nic czego byśmy wcześniej podczas game drives w Botswanie nie spotkali. Nie dziwota, że opuszczaliśmy Park Krugera nieco rozczarowani. W Parkach Botswany udało nam się zobaczyć zdecydowanie więcej. Game drive w takich miejscach to kwestia szczęścia, bycia w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie... Nam tym razem się nie udało...
P.S. Łapówkarstwo ma się w Afryce dobrze...Dwa razy przekonaliśmy się o tym wewnątrz Parku. Raz jadąc po Parku 60 km/h miast przepisowych 50 km/h (trzeba było dać w łapę). Drugi raz przy wyjeździe z Parku, kiedy przetrzepali nam samochód i znaleźli butelkę (zamkniętą) rumu. Znów trzeba było dawać w łapę