Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że Al Ula to było w zasadzie jedno miejsce, może jeszcze Edge of The World, które mnie w Arabii Saudyjskiej zachwyciło. Chyba zbyt wiele Świata człowiek widział, by móc się deltować tym co tutaj zobaczył...
Z Al Ula wynajętym samochodem (udało się bez kredytówek i bez limitu kilometrów) pojechaliśmy do drugiego największego miasta w kraju -
Jeddah (Al Dżudza) . Setki kilometrów bezdroży. Mieliśmy dwie opcje dotarcia tam, albo przez słynną Medynę, święte miejsce pielgrzymkowe muzułmanów z całego Świata, ewentualnie wzdłuż wybrzeża. Zdecydowałem się na tę drugą opcję. Nie w smak było mi jako innowiercy podglądanie muzułmańskich obrzędów religijnych. Pojechaliśmy do jednej z najsłynniejszych miejscowości nadmorskich nad brzegami Morza Czerwonego - Yanbu Choćbym i chciał skrobnąć coś ciekawego odnośnie naszej samochodowej trasy tamże, nie sposób. Monotonne widoki w drodze, pustynia, od czasu małe, nijak nie zachęcające do wizyty wioseczki. I w zasadzie tyle..
Yanbu - piękne białe plaże, zero żywej duszy na nich. Smutny widok... Do tego olbrzymie połacie z infrastrukturą roponośną, źródło arabskiego dobrobytu.